Krzysztof Zalewski zagrał w Katowicach na finał jesiennej trasy. Oto relacja z koncertu
We wrześniu 2024, po czterech latach przerwy, z nowym albumem powrócił Krzysztof Zalewski. – Płytę nagraliśmy w dużej mierze "na setkę" – na żywo, żeby zbliżyć się jak najbardziej do koncertowej energii – powiedział muzyk o krążku zatytułowanym ZGŁOWY, który zrecenzowaliśmy na naszej stronie. Ciężko się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Zwłaszcza, kiedy było się na którymś z koncertów Zalewskiego w trakcie jesienno-zimowej trasy. 22 grudnia 2024 artysta zaplanował finałowy występ w katowickim Spodku, na którym miałem przyjemność być.
Nie od dziś wiadomo, że Krzysztof Zalewski jest świetnym wokalista, człowiekiem-orkiestrą (gra na różnych instrumentach) i znakomitym showmanem, który potrafi porwać publiczność od pierwszego utworu. Tak też było w Spodku. Kiedy wpadł na scenę, na kilometr emanował energią. Ta z kolei, co nie będzie żadnym zaskoczeniem, natychmiast udzieliła się wszystkim jego fanom, którzy zjawili się w niedzielny wieczór w legendarnym obiekcie w Katowicach.
Na trasie promującej album ZGŁOWY usłyszeliśmy w całości jego zawartość (jedynie "króciak" Da Capo al Fine został puszczony z taśmy w trakcie koncertu). Nie da się ukryć, że utwory takie, jak Nienasycenie, Edith Piaf, Nastolatek czy O deszczu idealnie sprawdzają się w odsłonie "live". Zresztą Zalewski w swoim repertuarze ma sporo "asów", jeśli chodzi o koncerty. Praktycznie wszystkie z nich postanowił wykorzystać na tegorocznej trasie (jeśli miałbym się lekko czepiać, to nie rozumiem tylko, dlaczego w setliście zabrakło Jaśniej z krążka Zelig).
Koncert Zalewskiego trwał ponad dwie godziny, a w repertuarze znalazło się mnóstwo utworów (szczegóły na końcu niniejszej relacji). Nie będę opisywał każdego z osobna, tylko skupię na się na najciekawszych momentach. Intrygująco wypadła odświeżona wersja Początku, hymnu Męskiego Grania z 2018 roku. Muzycy postanowili mocniej pokombinować przy okazji kompozycji Miłość miłość. Mowa o wersji reggae'owej w duchu The Police. Bo do słynnego numeru artysta wrócił jeszcze później, w trakcie akustycznego medley'u.
Zachwyciła Luka wykonana samodzielnie przez Zalewskiego na kilku instrumentach (tzw. solo act). Ciężko nie było się wzruszyć przy okazji Listen to Your Heart od Roxette. To zresztą nie był jedyny cover, po który postanowił sięgnąć Krzysztof Zalewski na trasie. Usłyszeliśmy więc jeszcze uduchowiony Running Up That Hill (A Deal With God) Kate Bush, rozpromowany na nowo przez serial Stranger Things, oraz ognisty Are You Gonna Go My Way, wielki hit Lenny'ego Kravitza.
Byli także goście. W Zabawie, która prowokowała wszystkich do tańca, Zalewskiego wokalnie wsparł Grubson. Z kolei w Polsko wsparcie gitarowe zapewniła, przywdziana w białą koszulkę Metalliki, 12-letnia Julia Ustrzycka, która wygrała konkurs zorganizowany przez artystę. No i dała czadu! Najwięcej jednak osób przebywało na scenie, kiedy wybrzmiał wspomniany już Nastolatek z gościnnym udziałem dziecięcego chóru. Tak samo jak na płycie.
Wielu rodzimych wykonawców widziałem już na żywo. I moim zdaniem to właśnie Krzysztof Zalewski daje z nich wszystkich najlepsze koncerty. A jeśli ktoś uważa inaczej to... widocznie nie był jeszcze na jego występie. Na pewno więc warto nadrobić zaległości!
Setlista:
ZGŁOWY; Nienasycenie; Roboty; Annuszka; Na apatię; Jak dobrze; Spaść; Running Up That Hill (A Deal With God); Początek; Miłość miłość; Edith Piaf; Zabawa; Luka; Listen to Your Heart; Folyn; Kochaj; Uciekaj; Mamo; Polsko; Miłość miłość / Ptaki / Zboża; Sztormy i ulewy; Kurier; Are You Gonna Go My Way; Nastolatek; O deszczu.
P.S. W roli gościa specjalnego zaprezentowała się z kolei metalowa formacja Carnal, która zagrała m.in. Nóż, cover utworu Illusion.