W 2021 roku Fisz i Emade, czyli bracia Bartosz i Piotr Waglewscy, wydali „Ballady i protesty”, na które czekali z niecierpliwością polscy fani hip-hopu. Po drodze pojawił się świetny singiel „OK Boomer”, który i fanom rocka przypadł do gustu. W końcu świetny tekst, a to jeden z głównych znaków rozpoznawczych duetu, broni się niezależnie od gatunku. Najwyraźniej jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia, bo znów bracia wracają i tym razem jest to pierwszy od 11 album ich rockowego projektu.
Jest gitarowo, jest garażowo, ale z drugiej strony… bardzo swojsko. Kim Nowak to grupa, która w swoich inspiracjach wymienia klasyków rocka z USA i Wielkiej Brytanii, jednak nie brakuje jej polskiego charakteru. Nie chodzi nam o pewien rodzaj harcerskiej ogniskowości, którego reprezentantami są niektóre znane punkowe kapele. Tu „naszość” rodzi się gdzieś między brudnym riffem gitary, a tekstem. Jak przystało na Fisza, albumu „My” będziemy słuchać nie tylko dla muzyki, ale i dla tekstów.
To rock z podwórek, osiedli, rock garażowy, ale nie z garażu w domu na bogatych przedmieściach. Nie, tu chodzi o garaże przy blokowisku. Takie, za którymi umawiano się na „solówki”, palono pierwsze papierosy i malowano spray’em wulgaryzmy. Nad piosenkami w „My” jest jakby wieczny zachód słońca, atmosfera Szarej Przystani z „Władcy Pierścieni”. Waglewscy nie próbują udawać młodych rockowych buntowników i chwała im za to. Autentyczność w rocku zawsze działa najlepiej, także jeśli jest to autentyczność dorosłości. Nie dajcie się zwieźć, nie oznacza to, że to nudna płyta, absolutnie. „Ludzie w biegu” to cios, którego nie powstydziłby się niejeden hardcore’owy skład. Potańczycie zresztą także przy „Apetycie”, a refren „Lajonela” będzie na koncertach podnosił sufity.