Chyba mało kto spodziewał się tego, co nadeszło na początku ubiegłego roku. Nieoczekiwanie, bez żadnych wcześniejszych wskazówek, koncert za pośrednictwem mediów społecznościowych zapowiedział zespół Slayer. Szok był tym większy, że pięć lat wcześniej grupa zagrała ostatni koncert w ramach swojej pożegnalnej trasy koncertowej. I chociaż powroty zespołów z emerytury się zdarzają, to raczej rzadko tym, których członkowie raptem kilka tygodni przed reaktywacją obrzucali się błotem w wywiadach.
A jednak! Slayer powrócił i zagrał w ubiegłym roku dwa festiwalowe sety, ze sceny formacja nie zejdzie także w tym roku, gdyż pojawi się nie tylko na przełożonym z zeszłego roku Louder Than Life, ale też w ramach pożegnalnej imprezy zespołu Black Sabbath. Co najciekawsze, przy ogłaszaniu powrotu mowa była o jednym koncercie i absolutnie wykluczano opcję występowania także w kolejnym roku...
Kerry King nie chce już nagrywać ze Slayerem
Wyszło jak wyszło, nic więc dziwnego, że fani i fanki zespołu nijak wierzą w zapewnienia Kerry'ego Kinga, który stwierdził, że nie ma opcji, by Slayer wyruszył w większą trasę koncertową - czy tym bardziej nagrał i wydał nowy album. Część osób pewnie pamięta jednak, że raptem na kilka tygodni przed ogłoszeniem przez Slayera koncertów w mało pochlebnych słowach wypowiadał się na temat Toma Araya.
Gitarzysta nie jest jednak w stanie uniknąć pytań o ewentualną muzyczną przyszłość zespołu. Nie inaczej rzecz miała się w podcaście Talk Louder, którego Kerry był gościem. Prowadzący program zapytali Kinga o szansę na potencjalny krążek od Slayera, ten jednak pozostaje nieugięty i stwierdził, że ma niemal stu procentową pewność, że takowy nie powstanie. Gitarzysta otwarcie stwierdził, że nie po to powołał do życia własny zespół i rok temu wydał debiutancki, autorski album, by "wejść drugi raz do tej samej rzeki". Kerry jasno dał do zrozumienia, że nową muzykę zamierza wydawać teraz jedynie w ramach solowej działalności.