Piątek 1 marca - swój najnowszy, pierwszy od prawie dwudziestu lat, solowy album zaprezentował światu Bruce Dickinson. Raptem tydzień później na rynku ukazało się najnowsze, pierwsze od sześciu lat wydawnictwo Judas Priest, Obie płyty były niezwykle wyczekiwane przez rynek, ich recenzje są niezwykle entuzjastyczne, podbiły także światowe listy przebojów. Do tego mamy nowy krążek Accept, nadchodzi premiera solowego wydawnictwa Kerry'ego Kinga, a prace nad nowym projektem powoli rozpoczyna Megadeth.
Z drugiej strony na scenę wkracza nowe pokolenie metalowych wykonawców. Tu warto wskazać przede wszystkim na Sleep Token, których ubiegłoroczny krążek Take Me Back To Eden, bił rekordy w streamingu, czy nominowanych do nagrody Grammy Spiritbox. Na rynku sporo się dzieje, skąd więc przepowiednie o nadchodzącym końcu metalu?
Metal umiera?
Takie wyraził w wywiadzie dla magazynu "The Times" K.K. Downing. Legenda heavy metalu, były członek Judas Priest, obecnie stojący na czele formacji KK's Priest w rozmowie powiedziała, że absolutnie podziwia to, co działo się w metalu i heavy metalu przez ostatnie dekady, mówiąc, że różnorodność tego brzmienia, jego nieoczywistość, są czymś zupełnie fantastycznym, wyraził przy tym obawy, że cała ta podróż niechybnie zbliża się ku końcowi.
Downing zwrócił uwagę na fakt, że coraz więcej przedstawicieli szeroko rozumianego metalowego brzmienia umiera, wspominając chociażby o Eddiem Van Halenie i Jeffie Becku, zapewnił jednak od siebie, że będzie niósł misję podtrzymywania życia heavy metalu tak długo, jak tylko będzie to możliwe. Co ciekawe, gitarzysta nie wspomniał o tej nowej, współczesnej scenie metalowej i o tym, czy ta ma szansę sprawić, że muzyka metalowa nigdy nie wyginie i będzie się rozwijać z biegiem lat, a swoje obserwacji skupił na przedstawicielach sceny z lat 70. i 80.
Myślę, że można to wszystko nazwać „klasycznym rockiem” lub „klasycznym metalem” i może to być wszystko, od Dokken, Van Halen, Judas Priest, Iron Maiden i Scorpions, i tak dalej. Accept, Saxon i UFO. Wszystkie te zespoły, które stworzyły i przeniosły nas w lata 90., kiedy zaczęliśmy poznawać nowy, inny rodzaj metalu, czy to od Megadeth, Pantery, Metalliki i wielu innych zespołów, które przeniosły to wszystko w inne miejsce. A dalej był był thrash metal, death metal, metal chrześcijański i wiele więcej. Ta wielka ewolucja, która doprowadziła nas do miejsca, w którym jesteśmy dzisiaj, była fantastyczną podróżą. I miło mi powiedzieć, że wielu fanów metalu lubi klasyczny metal i nowe zespoły metalowe, co jest świetną rzeczą do obserwowania. Potencjalnie grozi mu w pewnym momencie wymarcie. Jesteśmy w wieku, w którym tracimy wielu ludzi i drogich przyjaciół, takich jak Eddie i Jeff Beck, ale będziemy to robić tak długo, jak będziemy mogli. W każdym razie ja to zrobię - powiedział muzyk w rozmowie.
Ian Hill o metalu
Teraz temat ten poruszył w nowym wywiadzie Ian Hill. Muzyk Judas Priest w wywiadzie dla "Metal Oda" wyjaśnił znaczenie tytułu nowego albumu grupy. Wyrażenie ma odnosić się do prawdziwej nieśmiertelności i niezniszczalności metalu. Basista mówi, że gatunek ten uśmierca się już od około "35, 40 lat", jednak on wie, że brzmienie to jest w stanie przezwyciężyć wszystko - zawiłości finansowe, sądowe, problemy zdrowotne muzyków.
Przez lata pojawiło się u nas sporo różnych rzeczy. To znaczy, ludzie próbują zabić heavy metal już od około 35, 40 lat, więc zawsze była to trochę walka z establishmentem, jeśli wiesz, co mam na myśli. Ale zawsze udawało nam się przetrwać - i sprawy sądowe, w których ludzie próbowali wyłudzić od nas mnóstwo pieniędzy bez żadnego powodu, potem osobiste zmagania członków zespołu: Rob miał raka, Richie prawie umarł na scenie i oczywiście Glenn, jego problemy z chorobą Parkinsona i nawet to, że wciąż może wyjść na scenę i zagrać kilka bisów, to prawie tak, jakby mieć przed sobą "Invincible Shield", choć prawdopodobnie złożyłem na nią pocałunek śmierci - mówi ze śmiechem basista w wywiadzie.