Świat potrzebuje więcej takich zespołów. W czasach, gdy zatomizowane społeczeństwo szuka miłości i ukojenia nerwów w ramionach wirtualnych przyjaciół, zdewastowana przyroda wysyła nam jasne sygnały, że przesadziliśmy z eksploatacją, a normy, które uznawaliśmy za fundamenty społeczeństw dawno zostały przekroczone, potrzeba muzyki, która odda ten stan. Potrzeba znów wściekłych zbuntowanych dźwięków. Tak jak w latach 80-tych i 90-tych, dziś przydałby się ktoś, kto jasno i klarownie przywali niegodziwcom, napiętnuje występek i zrobi to w muzycznej formie.
Cieszy zatem powrót formacji Schizma, która jak przystało na kapelę hardcore’ową, nie traci czasu na zbędne popisy, intra, preludia i pasaże. „Upadek” może być dobrym towarzyszem różnych sytuacji, gdy musimy uwolnić w sobie energię: czy to w pracy, na siłowni, czy kiedy po prostu roznosi nas coś od środka. Ostra muzyka, której towarzyszą zaangażowane teksty dotykające takich tematów jak: empatia, ekologia, wojna, przemoc czy apatia.
Na polskiej scenie Schizma ma status kultowej, a w światku hc jest weteranką, bo od 1990 roku gra nie oglądając się na mody i trendy. To muzyka sprzeciwu i kontrkultury, która nie pcha się na stadiony, do reklam, gra w małych ciasnych klubach dla fanów, którzy zostają na lata, a nie zapominają o kapeli po wciśnięciu „przewiń” na playliście. Płytę wydała Piranha Music.
Polecany artykuł: