Jeszcze w trakcie głośnego procesu z byłą żoną - aktorką Amber Heard - Johnny Depp stanął na scenie z legendarnym gitarzystą Jeffem Beckiem. Panowie po raz pierwszy połączyli siły jeszcze w 2020 roku, kiedy nagrali wspólnie i wydali cover klasycznego utworu Isolation, w oryginale wykonywanego przez Johna Lennona. Dość szybko stało się jasne, że współpraca Deppa i Becka wykroczyła daleko poza wspólnie granie na scenie - już na początku czerwca Panowie wydali kolejny wspólny utwór - This is a Song for Miss Hedy Lamarr - a niedługo później oficjalnie zapowiedzieli premierę pierwszego wspólnego albumu.
“18” - czyli powrót Jeffa Becka i Johnny’ego Deppa do lat młodości
Album został zatytułowany 18, ponieważ, według słów samego Jeffa Becka, grając razem Panowie poczuli się, jakby znów mieli po osiemnaście lat. Płyta ukazała się dokładnie w piątek 15 lipca, trafiło na nią w sumie trzynaście utworów - jedenaście coverów i dwie kompozycje autorskie Deppa. Wydanie krążka poprzedziło wydanie czterech singli This Is a Song for Miss Hedy Lamarr i coverów The Velvet Underground, Beach Boys i Killing Joke, czyli odpowiednio Venus in Furs, Caroline, No i Death and Resurrection Show.
5 powodów, dla których warto posłuchać albumu “18”
Jak 18 wypada całościowo? Zdecydowanie jest to album, na który warto zwrócić uwagę i który nie powinien przejść bez echa - dlaczego? Sprawdź pięć powodów!
“18” to wyjątkowe połączenie coverów i utworów autorskich
Na 18 trafiło aż jedenaście coverów i tylko dwa utwory autorskie. Aranżacje nowych wersji klasycznych kompozycji są jednak zupełnie wyjątkowe i brzmią niemal jak zupełnie nowe muzyczne propozycje. Podejście do tych piosenek nie jest jednolite, co tym bardziej zasługuje na uwagę - połączenie pięknego, melodycznego brzmienia, niepokojących klimatów, wprost odsyłających słuchacza chociażby do dyskografii Nine Inch Nails i wspaniałych ballad, otulonych brzmieniem piano, daje naprawdę ciekawy efekt.
Muzyczny komentarz do słynnego procesu
18 to tylko dwie (szkoda, że tak mało!) autorskie piosenki Deppa - This Is a Song for Miss Hedy Lamarr i Sad Motherfuckin’ Parade. To właśnie ten drugi utwór wyjątkowo przyciąga uwagę, bo trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to artystyczna wypowiedź aktora na temat słynnego procesu o zniesławienie, który ten wytoczył swojej byłej małżonce i który zakończył się na jego korzyść pod koniec maja. “You’re sitting there, like a 7-year-old itchy bitch… If I had a coin, I wouldn’t touch your hand” brzmi jeden z wersów. Choć oczywiście nie zostało to nigdzie stwierdzone wprost, trudno nie odnieść wrażenia, że słowa te odnoszą się właśnie do Amber Heard. Poza tym to muzycznie świetny utwór, utrzymany w klimacie rocka industrialnego.
Album udowadnia talent muzyczny Deppa
Depp od lat wyraźnie mówi o swojej miłości do muzyki, a szczególnie rockowych klimatów. W 2012 roku, wraz z Alice Cooperem i Joe Perrym, założył super grupę Hollywood Vampires, z którą nawet wydał dwa albumy studyjne. Nie były jednak one w takim stopniu, jak pokazuje to 18 udowodnić, że Depp naprawdę ma talent - a ma! Jego śpiew na płycie nie jest jakiś wyszukany, ale tego wokalu naprawdę dobrze się słucha! Poza tym, aktor-muzyk wziął na siebie rolę także basisty, perkusisty i gitarzysty towarzyszącego - to się naprawdę ceni!
Beck jak zawsze jest mistrzem
Jeff Beck jest już chodzącą legendą. Muzyk ma na koncie współpracę z takimi sławami jak Roger Waters, Tina Turner czy Ozzy Osbourne. Pomimo prawie sześćdziesięciu lat na scenie, artysta wciąż udowadnia, dlaczego, słusznie, nazywa się go jednym z najlepszych gitarzystów na świecie. Beck do każdego projektu podchodzi na sto procent i 18 genialnie to pokazuje. Beck to wirtuoz, mistrz gitary - otwierający album numer Midnight Walker to genialny początek, a równocześnie najlepszy dowód na jego muzyczny geniusz.
“18” to album powstały z pasji i miłości do muzyki, a nie poklasku krytyków czy sukcesu komercyjnego
Raczej założeniem żadnego z Panów nie było podbicie rynku, uzyskanie poklasku krytyków i zdobycie szturmem list przebojów. 18 to płyta, będąca raczej efektem hobbystycznego projektu, pasji, miłości do muzyki - i tak właśnie powinno się na nią patrzeć. Czy nie to właśnie powinno kierować artystami przy tworzeniu wydawnictw?