Justin Lockey

i

Autor: Adam Burakowski/REPORTER

Jak muzycy radzą sobie z psychiką na trasach? Gitarzysta Editors mówi o "szalonej bańce"

2023-10-12 14:04

Nie, wbrew powtarzanym do znudzenia mitom życie w trasie wcale nie jest łatwe i ani trochę nie przypomina wiecznej imprezy, którą nie raz próbowano nam sprzedawać. Owszem, w teledyskach wszystko wygląda pięknie, ale poświęcenie życia muzyce to wcale nie jest sprawa lekka i przyjemna. Dlatego Justin Lockey wraz fundacją Mind apelują: czas zacząć poważnie rozmawiać o zdrowiu psychicznym w branży.

Dotyczy to przede wszystkim wykonawców, ale przecież nie tylko, bo branża rozrywkowa to także oprawa, transport, techniczni. Badania zaprezentowane przez Mind pokazują, że ludzie pracujący w branży muzycznej są „bardziej podatni na problemy psychiczne niż ogół populacji”, a w tym „muzycy aż trzykrotnie częściej cierpią z powodu depresji”. Niestabilność finansowa, oddzielenie od bliskich, intensywny tryb życia zaburzający często naturalny rytm to główne czynniki. A co z używkami? Najczęściej zaczynają się jako sposoby na przetrwanie maratonów całonocnych koncertów i transportów w ciągu dnia przez dni, tygodnie, miesiące. Potem często stają się codziennymi towarzyszami, aż w końcu ściągają na dno.

Gdy pandemia pozamykała wszystkich w domach zdrowie psychiczne stało się (nareszcie) ważnym tematem. Dla zawodów związanych z branżą rozrywkową 2 lata lockdownu były równoznaczne z bezrobociem. Dwa lata czegoś na kształt wyroku, a gdy już świat się otworzył – dramatyczne próby nadrobienia zaległości i spłacenia długów.

Justin Lockey w pewnym momencie kariery postanowił zrobić sobie przerwę od tras koncertowych z powodu „poznania swoich granic”.

- To zupełnie inne życie i wielu ludzi, którzy nie są w zespołach ani branży myślą, że to non-stop impreza w różnych miastach po świetnych występach – tłumaczy – Ale tak nie jest. To może być dziwna egzystencja, w izolacji i samotności. Nie jesteś w tym samym trybie co reszta planety.

Z początku z pewnością jest to wspaniała przygoda, jednak z czasem, jak mówi Lockey w rozmowie z NME, szybko można doświadczyć wypalenia.

- Jedyną rzeczą, która się zmienia jest język i waluta, ale poza tym wszystko jest takie samo – opowiada – Próby dźwięku są takie same, obiady są takie same, koncerty takie same, wszystko to staje się czarną dziurą.

Dodatkowym problemem jest to, że życie towarzyskie i społeczne właściwie ogranicza się jedynie do pracy, a poza nią nie ma nic.

- Wiele zespołów, szczególnie młodych, trzyma się razem, mieszka razem, razem jest w studio, na trasie, nie ma żadnego momentu separacji, żyjesz w dziwacznej bańce – opisuje muzyk – To nie jest prawdziwe życie. Czas płynie w inny sposób niż dla innych. Wracasz do domu i czujesz, że życia ludzi dookoła poszły naprzód, ale nie wiesz kiedy, bo byłeś w tej szalonej bańce.

Huśtawki nastrojów od euforii koncertowej związanej z entuzjazmem publiczności do smutku powrotu do „szarej” rzeczywistości mogą rozchwiać nawet najmocniejszą psychikę. Co zatem doradza Lockey? Zwolnienie tempa: w życiu, w trasach i w sieci, bo dzisiejszy rynek wymaga obecności w wielu mediach społecznościowych naraz, co dla mózgu jest niczym przepuszczenie przez maszynkę do mięsa. Nie wolno dać się zaszantażować wizji, że „gdy cię nie widać, to cię nie ma”, bo można nie tylko się wypalić, ale doprowadzić do ruiny zdrowie psychiczne i zaraz po nim – fizyczne.

Najlepsi wokaliści rockowi wszech czasów - Polska