Osoby w jakiś sposób zorientowane w świecie współczesnego rocka i metalu jako dowód na rzekomo kroczącą śmierć tych gatunków podają często jeden i ten sam fakt. Chodzi o coraz powszechniejsze w ostatnich latach zjawisko zawieszania, kończenia czy też znacznego ograniczania działalności przez największe ikony tych brzmień. Przykłady z zaledwie ostatnich kilku miesięcy: zespół Kiss, który owszem, za kilka lat na scenę wróci, ale pod postacią awatarów. W ostatnią trasę wyruszyli także Panowie z Aerosmith, a seria występów została bardzo szybko przerwana ze względu na problemy zdrowotne Stevena Tylera. Choć formacja miała wznowić tournée, to tak się nie stało, a w sierpniu 2024 ostatecznie odwołała pozostałe pokazy i tym samym zakończyła koncertową działalność.
Dziś wciąż mówi się o niechybnie zbliżającym się pożegnalnym koncercie Ozzy'ego Osbourne'a, na którym dojdzie także do ostatniego występu oryginalnego składu Black Sabbath. Co prawda "Książę Ciemności" nie należy do najbardziej wiekowych w branży (w grudniu 2024 roku skończył on 76 lat), to postępująca choroba Parkinsona utrudnia mu poruszanie się, a co za tym idzie, uniemożliwia wyruszanie w światowe, wymagające trasy koncertowe. Muzyk zaznacza w tym wszystkim, że nie ma zamiaru kończyć kariery i zapowiada, że będzie nagrywał kolejne płyty.
Don Dokken zakończy karierę?
Teraz wypowiedzią na temat potencjalnego zakończenia kariery wielu i wiele zaskoczył Don Dokken. 71-letni obecnie muzyk, wokalista i założyciel glam metalowej formacji Dokken w rozmowie z Cassiusem Morrisem stwierdził, że jest przekonany, że wydany w 2023 roku album Heaven Comes Down będzie ostatnim w karierze Dokken. Wokalista wyjaśnił, że od lat zmaga się z problemami zdrowotnymi, które dają o sobie znać podczas pracy w studiu, przez co nie do końca wyobraża sobie kolejny proces nagrań całej płyty, choć nie wyklucza możliwości powstawania EP-ek.
Wszystko to ma jeszcze większe znaczenie gdy weźmie się pod uwagę aspekt działalności koncertowej. Don przypomniał, że perkusista grupy, Mick Brown, już w 2019 roku przeszedł na muzyczną emeryturę. On sam przyznał otwarcie, że jest przekonany, że sam zdecyduje się na podobny krok w ciągu najbliższego roku. Zaznaczył, że nie jest on tak zdeterminowany, jak Paul McCartney czy Mick Jagger, nie jest także w sytuacji, kiedy to występowanie to dla niego jedyny sposób na to, by zarobić na chleb.
Jeśli musisz koncertować i grać, bo musisz zapłacić rachunek za gaz, rozumiem to. Dzięki Bogu ja nie jestem w takiej sytuacji. [...] Myślę, że wyraziłem swoje zdanie muzycznie. I oczywiście, chciałbym kontynuować, ale jeśli nie mogę komponować, to jestem skończony. Jestem skończony.