To jedyny członek grupy, który jest od samego początku w Judas Priest i nagrywał gitarę basową na wszystkich ich płytach. Ktoś mógłby powiedzieć, że jego praca jest nudna i w przeciwieństwie do gitarzystów gra kwadratowe, proste partie. Szybko jednak zmieni zdanie słuchając dostępnych w sieci nagrań jego partii. Na nagraniach całości płyt mogą one „schować” się w cieniu gitar, jednak świadczy to doskonale o tym jak Hill dobrze rozumie rolę basu w muzyce heavy metalowej, a jest nią pomost między perkusją, a gitarami. Dosłownie. Podbija melodyjne dźwięki gitar jednocześnie trzymając się idealnie rytmicznych nut perkusji. Nawet jeśli tego nie słyszycie, to właśnie do niego machacie głowami.
Co ciekawe, Ian Hill zaczynał od kontrabasu i na początku grał palcami. Dlatego pierwsze płyty Judas Priest są bardziej hard rockowe, a partie basowe wydają się bliższe bluesowi. Wszystko zmieni się wraz z przejściem z hard rocka na heavy metal. Hill zmienia technikę gry na kostkę i ustanawia standard basowej gry tego gatunku. To inny styl niż Geezer Butler z Black Sabbath, który w swoich partiach nie tylko buduje rytm, ale i spełnia rolę drugiej gitary tam, gdzie Tony Iommi gra solo. W Iron Maiden Steve Harris wysuwa się na pozycję wręcz gitarzysty solowego. Hill pozostaje z tyłu tak na scenie, jak i w muzyce, jednak dzięki temu konstrukcja, na której niegdyś Glenn Tipton i K.K. Downing, a obecnie ich następcy grają riffy i solówki, jest tak mocna. Nie ma bardziej metalowego nagrania niż sama sekcja rytmiczna „Painkiller”. Nie ma i już!
No dobrze, ale nic nie rodzi się ot tak, bez przyczyny. W końcu Hill także musiał gdzieś uczyć się techniki gry, na kimś wzorować. Pierwszym nauczycielem był ojciec, kontrabasista w jazzowych zespołach. Drugim natomiast okazał się basista grający między innymi z Johnem Mayallem, a następnie jako jeden z filarów Fleetwood Mac.
Natomiast najważniejszym basistą, który uformował gust i przyszły styl Iana Hilla był Jack Bruce. To muzyk, którego znacie doskonale przede wszystkim z Cream.
Wziął on blues’owe patenty, dodał do nich rockowego ognia, a w tle słychać tu pobrzmiewającą szkołę jazzowego kontrabasu. Te wszystkie lekcje Hill odrobił, dodał ćwieki i łańcuchy i tak powstał… heavy metal jaki znamy!