Ian Curtis urodził się 15 lipca 1956 roku w Stretford, dorastał natomiast w Macclesfield. Już od najmłodszych lat wykazywał duszę artysty - interesował się głównie słowem, literaturą, z naciskiem na poezję, samemu pisząc naprawdę dobre wiersze. Uczył się bardzo, bardzo dobrze, dzięki czemu dostał się do prestiżowej szkoły dla chłopców w Macclesfield. To tam jeszcze bardziej zagłębił się w świat wiedzy, tym razem również w filozofię. Jako nastolatek zaczął się także interesować muzyką i raczej nikogo nie powinien zdziwić fakt, że szczególnie cenił Jima Morrisona z The Doors i Davida Bowie.
Czy to oznacza, że Ian był zawsze taki idealny? Nie do końca. Co prawda już jako młody chłopak zaangażował się w pracę społeczną, głównie pomoc starszym osobom, to zajęcie to służyło mu także do tego, by... kraść seniorom leki na receptę. To w ten sposób jako 16-latek przedawkował chloropromazynę - w jego własnym pokoju znalazł go ojciec, który natychmiastowo przewiózł syna do szpitala, gdzie poddano go płukaniu żołądka. Temat uzależnienia chwilowo ucichł, Ian zajął się nauką i choć podjął studia na St John's College, to studenckie życie rozczarowało go i uznał, że równie dużo dobrego może nauczyć się sam.
Krótko i intensywnie
Początkowo Ian pracował w sklepie z płytami, kolejno został pracownikiem socjalnym i urzędnikiem państwowym. Wydawało się, że jego życie będzie płynęło stabilnie i dość typowo zwłaszcza, gdy 23 sierpnia 1975 ożenił się ze swoją długoletnią dziewczyną, Deborah Woodruff. Pasja do muzyki była jednak silniejsza niż monotonne, rodzinne życie.
Curtis współpracował z zespołem The Electric Circus, regularnie sam pojawiał się na koncertach - jak chociażby Sex Pistols w 1976 roku. To wtedy właśnie po latach spotkał dawnych kolegów ze szkoły: Bernarda Sumnera, Petera Hooka i Terry'ego Masona. Panowie namówili go, by dołączył do ich zespołu, który początkowo dział jako Warsaw - na cześć kompozycji Davida Bowie. Gdy jednak pojawił się konflikt interesów z jednym z londyńskim zespołów, zdecydowali się przemianować na Joy Division. Zespół pojawił się w programie "So It Goes" (wtedy już ze Stephenem Morrisem za bębnami), którego prowadzącym był Tony Wilson, równocześnie współwłaściciel wytwórni Factory Records. Młoda formacja wywarła na nim tak duże wrażenie, że zdecydował się podpisać z nią kontrakt. Propozycja ta okazała się zbawieniem - zespół działał w ramach niekorzystnej umowy z RCA, mając już na koncie debiutancką EP-kę, An Ideal for Living. Ta okazała się być preludium do debiutu, czyli albumu Unknown Pleasures, wydanego w 1979 roku. Wydawnictwo osiągnęło bardzo duży sukces i gdy wydawało się, że przed Joy Division już tylko wielka, światowa kariera, wszystko zaczęło chylić się ku upadkowi...
Polecany artykuł:
Tragiczna śmierć Iana Curtisa
Pod koniec 1978 roku Ian zaczął doznawać pierwszych napadów padaczkowych - choroba została u niego oficjalnie zdiagnozowana w styczniu 1979 roku, na krótko przed rozpoczęciem nagrań debiutu. W trakcie promującego płytę okresu koncertowego, wokalista zaczął mieć coraz częstsze i większe ataki, co utrudniało mu funkcjonowanie, występowanie, a w efekcie doprowadziły do depresji tym bardziej, że Curtis nie stronił od używek i zwyczajnie o siebie nie dbał. Leki, które przyjmował miały duży wpływ na jest stan psychiczny - muzyk stał się cichy, miał wahania nastroju. Na jego stan źle wpływała również sytuacja prywatna - pozostawanie mężem Deborah i ojcem urodzonej w 1979 roku córki Natalie, przy równoczesnym kontynuowaniu intensywnego związku z promotorką koncertów Annik Honoré.
W marcu 1980 roku zespół przystąpił do nagrań nowej płyty - stan Curtisa był wtedy niezwykle poważny, napady padaczki pojawiały się u niego już kilka razy w tygodniu. Niestety, 6 kwietnia 980 roku Ian podjął pierwszą próbę samobójczą. Wilson, chcąc mu pomóc i obawiając się, jak zniesie on okres koncertowy, zaproponował mu pomoc i pobyt w odosobnieniu w jego domu w Charlesworth w Derbyshire. Wokalista wciąż miał duże problemy prywatne - Deborah wniosła o rozwód, on został sam i zupełnie nie potrafił sobie z tym poradzić. Wszystko to działo się w momencie kluczowym - 19 maja Joy Division mieli rozpocząć pierwszą amerykańską trasę koncertową.
17 maja Ian rozmawiał telefonicznie z żoną i poprosił ją o wycofanie pozwu o rozwód, na co ona przystała. Gdy jednak przyjechała do męża wieczorem, ten był już w zupełnie innym nastroju i poprosił, by zostawiła go samego, by mógł przygotować się na spotkanie z pozostałymi członkami zespołu i wyjazd do USA. Niestety, nigdy do niego nie doszło. W godzinach porannych 18 maja Ian Curtis zmarł śmiercią samobójczą przez powieszenie w swoim domu na 77 Barton Street w Macclesfield - miał zaledwie 23 lata. Ciało odnalazła Deborah, do której muzyk skierował pozostawioną na miejscu notatkę - tuż obok zdjęć ślubnych i małej Natalie. Według opowieści, przed śmiercią Curtis słuchał albumu The Idiot Iggy'ego Popa i oglądał film Stroszek. Ian Curtis w chwili zgonu był pod wpływem alkoholu, miał również duże stężenie kofeiny we krwi, co dało bardzo złe połączenie z lekami na epilepsje, które wtedy wciąż przyjmował. Choć kariera frontmana Joy Division była niezwykle krótka - ten kluczowy okres to zaledwie dwa lata - to tyle wystarczyło, by na zawsze stał się on światową ikoną.