Hey. Album "Ho!" kończy 30 lat!
Szczecińska formacja Hey mocno zaznaczyła swoją obecność na polskim rynku muzycznym w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. W lutym 1993 grupa wydała debiutancki album zatytułowany "Fire", który okazał się ogromnym sukcesem komercyjnym. Wystarczy wspomnieć, że krążek sprzedał się, w ciągu pierwszego roku, w nakładzie wynoszącym blisko 300 tys. egzemplarzy. I mówimy tu tylko o oficjalnych wydaniach, a nie tzw. "piratach", które były wówczas w naszym kraju na porządku dziennym.
W Polsce zapanowała "heyomania", a Kasia Nosowska i spółka szybko natomiast przystąpili do nagrywania drugiego albumu. Prace nie przebiegały jednak w najprzyjemniejszej atmosferze.
– "Ho!" chyba gorzej wspominam niż "Fire". Trzeba było się narobić, żeby ta płyta powstała. I sączono nam wtedy do ucha różne przerażające teorie: że musimy coś udowodnić, że od tej płyty zależy, czy zespół przetrwa, czy nie... – przyznała w 2003 roku Katarzyna Nosowska na łamach miesięcznika "Teraz Rock".
Nad zespołem ciążyła więc ogromna presja, aby powtórzyć ogromny sukces "Fire", na którym znalazły się takie przeboje, jak m.in. "Zazdrość", "Moja i twoja nadzieja" czy "Teksański".
Za muzykę w głównej mierze odpowiadał gitarzysta Piotr Banach. W przeciwieństwie jednak do debiutu, tym razem dopuścił on do kompozytorskiego głosu swoich kolegów z zespołu. Basista Jacek Chrzanowski skomponował dwa utwory ("Have a Nice Day", "That's a Lie"), a jeden dorzucił gitarzysta Marcin Żabiełowicz ("O drugim policzku").
Wspomniany już wyżej sukces sprawił, że wewnątrz Heya nie działo się zbyt dobrze. – Tworzenie nowego materiału stało się przepychanką koncepcji i choć otwarty bunt nie nastąpił, to reszta zespołu boleśnie dawała mi odczuć, że te moje kompozycje to szczyt muzycznej wiochy. Zmęczeni sobą zaczęliśmy stawać do siebie plecami, nie tworzyliśmy wspólnego frontu, każdy ciągnął w swoją stronę – wspomniał, w 2011, Banach w rozmowie z "TR".
Mimo niesprzyjających warunków, grupie udało się nagrać album, który nie odstawał poziomem od "Fire". Nie brakuje także osób, które uważają, że jest to nawet lepsze dzieło.
Kolejny sukces komercyjny i koncert dla MTV
Płyta zatytułowana "Ho!" ukazała się na rynku 22 kwietnia 1994 roku i rozchodziła się jak "ciepłe bułeczki". W dniu premiery sprzedało się ponad 100 tys. nośników, co było iście kosmicznym wynikiem.
W ramach promocji całości zespół grał w wielkich halach koncertowych w kraju. Zwieńczeniem trasy był występ w katowickim Spodku, w październiku 1994, który został zarejestrowany przez MTV (zapis koncertu, pod tytułem po prostu "Live!", swoją premierę miał jeszcze przed końcem roku). Wydawało się więc, że przed Heyem otwierają się drzwi do kariery poza granicami Polski. Tak się jednak ostatecznie nie stało, ale to temat na zupełnie inną historię...
Jakie ciekawostki skrywa album "Ho!"? Sprawdźcie w galerii umieszczonej na samej górze niniejszego artykułu.