Gene Simmons rozpętał sporą burzę, gdy w 2014 roku w wywiadzie dla "Esquire" otwarcie stwierdził, że według niego rock jest martwy. Słowa muzyka grupy Kiss spotkały się z dużym odzewem, a dyskutowali z jego stanowiskiem m.in. Ozzy Osbourne czy Mick Jagger.
Lata mijają, a basista daje do zrozumienia, że jego opinia nie ulega zmianie. Wiosną 2024 roku w rozmowie z "Rockast" Gene powtórzył swoje stanowisko tym razem wyjaśniając, że wszystkiemu winne są piractwo, nieprzestrzeganie praw autorskich i streaming, które sprawiają, że artyści, szczególnie Ci początkujący, zarabiają na swojej twórczości tak niewiele, że muszą godzić tworzenie muzyki z innymi zajęciami, co uniemożliwia skutecznie przebicie się na rynku ze względu na brak na to czasu, inaczej, niż miało to miejsce w latach 1958-1988. Muzyk pytał wtedy retorycznie "Gdzie są nowi Beatlesi", a kilka miesięcy później, tym razem dla "Page Six" orzekł, że w rocku nie dzieje się już absolutnie nic ekscytującego, a teraz rynek należy do takich postaci jak chociażby Taylor Swift, która w jego opinii zupełnie zdominowała branżę muzyczną.
ZOBACZ TAKŻE: Gene Simmons - "Rock nic nie znaczy - teraz rządzi Taylor Swift"
Gene Simmon po raz kolejny w tym roku o śmierci rocka
2024 powoli zmierza ku końcowi, Simmons nie ma jednak zamiaru oszczędzić rockowego świata i po raz kolejny w ostatnich miesiącach krytycznie wypowiedział się na jego temat. Tym razem to prowadzący The Zak Kuhn Show postanowił dowiedzieć się, czy według muzyka rock jest wciąż martwy, a ten wyznał w rozmowie telefonicznej, że jego zdaniem zdecydowanie tak.
Simmons mówi, że zdaje sobie sprawę z reakcji na jego słowa i powtórzył to, co powiedział w wywiadzie dla "Rockast". Gdy prowadzący show zaznaczył, że już po okresie czasu, o którym mówił wtedy basista na rynku pojawiła się Nirvana, ten stwierdził, że jest przekonany, że współczesny 20-latek nie byłby w stanie podać nazwiska basisty tej grupy czy wymienić tytuł innej jej piosenki, niż Smells Like Teen Spirit. Gene przywołał też sytuację, gdy jego syn próbował zagadać dziewczynę w koszulce The Rolling Stone na temat zespołu, a ta nie miała wiedzieć o co właściwie mu chodzi, a t-shirt, który miała na sobie, traktowała jedynie jako element mody. Gdy Zak Kuhn naciskał, że takie grupy jak Pearl Jam czy Foo Fighters są niczym współcześni The Beatles, Simmons nie zgodził się z nim, powtarzając argument o 20-latku, który nie poda nazwiska żadnego innego, poza frontmanem, muzyka tych grup.
Basista jest zdania, że wizja takich osób, jak on czy Kahn jest nieco zaburzona, gdyż jest on częścią tego świata, dla osób spoza, jego zdaniem, rock już zupełnie nic nie znaczy. Gene wskazuje też, powołując się na swój własny zespół, że rozpoznawalność, a obeznanie w danym gatunku są czymś zupełnie innym, a współcześni, młodzi słuchacze naprawdę niewiele wiedzą o muzyce rockowej i nie znają jej przedstawicieli, choć dawniej, w jego opinii, nawet, jeśli ktoś nie słuchał rocka, dobrze znał imiona i nazwiska składu Beatlesów.
Nigdy w życiu. Oczywiście, że kocham Foo Fighters. Uwielbiam te zespoły. Mike McCready powiedział mi, że dorastał z płytami Kiss. Właściwie, jedna z jego solówek... wziął sobie nutę po nucie od Ace'a Frehleya. Ale nie o to mi chodzi. Chodzi mi o to, że jeśli przypadkowo idziesz ulicą i pytasz pierwszą napotkaną młodą osobę, 20-latka: "Podaj mi nazwisko kogoś z Pearl Jam", powodzenia. "Podaj mi nazwisko lub tytuł piosenki. Zanuć coś". Nie potrafią tego - mówi Gene w wywiadzie.
Słowa Simmonsa dziś jednak mogą być zastanawiające, gdyż wydaje się być on zamknięty na młodszych przedstawicieli rockowych brzmień, którzy jeszcze pracują na swoją pozycję na rynku, jednak których koncerty klubowe przyciągają tłumy. Przypominamy o przypadku Fonatines D.C. - grupa po koncercie w warszawskiej Stodole wróci do Polski jako headliner przyszłorocznego OFF Festivalui otwarcie wskazuje się ją jako nadzieję rockowego świata.