Geddy Lee (Rush) mówi otwarcie: "Czułem, że zawiodłem naszych fanów"
Kanadyjska formacja Rush działała na rynku przez prawie 50 lat. Muzycy zakończyli działalność koncertową w 2015 roku. Szansę na reaktywację grupy, w oryginalnym składzie, przekreśliła z kolei w 2020 roku śmierć perkusisty Neila Pearta.
Jeśli chodzi o ostatnią trasę, grupa zagrała łącznie 35 koncertów w USA i Kanadzie. Muzycy ominęli Stary Kontynent. Geddy Lee, wokalista i basista, otwarcie przyznał, że nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Początkowo liczył, że koncertów będzie więcej. Nie zgodził się na to jednak Peart. To właśnie on nalegał, żeby trasa była dość krótka.
Bardzo chciałem, żeby było więcej koncertów, ale się nie udało. Naprawdę czułem, że zawiodłem naszych brytyjskich i europejskich fanów. Wydawało mi się, że to nie w porządku, że tego nie zrobiliśmy. Ale Neil był nieugięty w tym temacie. Powiedział, że zagra tylko trzydzieści koncertów. Dla niego to był ogromny kompromis, ponieważ nie chciał grać w ogóle. Powiedział, żebyśmy nie prosili go o więcej – wyjaśnił Lee w rozmowie dla magazynu Classic Rock.
Na ten temat wypowiedział się także gitarzysta Alex Lifeson. – Byliśmy rozczarowani, że Neil zgodził się tylko na ograniczoną liczbę koncertów. Uniemożliwiło to występy w Wielkiej Brytanii oraz Europie. Myślę, że dodanie jeszcze kilkunastu koncertów zostałoby lepiej przyjęte. W pewnym momencie Neil chyba rozważał wydłużenie trasy, ale wówczas w jego stopę wdała się bolesna infekcja. Ledwo mógł chodzić. Był dowożony wózkiem golfowym na scenę. I grał trzygodzinny koncert z taką intensywnością, jak zawsze.
Rush ostatni koncert zagrał 1 sierpnia 2015 roku w Inglewood.
Czy Rush kiedykolwiek jeszcze powróci?
Mimo śmierci perkusisty, fani wciąż się jednak zastanawiają, czy jest szansa, żeby Lee i Lifeson powrócili na scenę pod szyldem Rush. Gitarzysta zespołu, w ubiegłorocznym wywiadzie dla portalu Ultimate Classic Rock, zdradził, że gra wspólnie utwory Rush z Geddym Lee.
– Spotykamy się raz w tygodniu, u Geddy'ego w domu. Wybraliśmy parę numerów Rush, zaczęliśmy je grać i brzmieliśmy, jak naprawdę zły tribute-band. Pojawiły się myśli: "Dlaczego stworzyliśmy coś tak skomplikowanego, że trudno to zagrać?". Po trzech próbach włącza się jednak pamięć mięśniowa i ręka po prostu podąża tam, gdzie powinna – powiedział Lifeson.
Fani Rush nie powinni jednak spodziewać się, że cokolwiek z tego konkretnie wyniknie. Cel wspólnych jam session muzyków jest dość oczywisty: dobra zabawa. – Nie planujemy wracać w trasę, szukać nowego perkusisty ani nic w tym rodzaju. Po prostu chcemy się bawić – dodał perkusista Rush.