Siedem lat czekania. Franz Ferdinand powrócił z The Human Fear [RECENZJA]
Nie da się ukryć, że w ostatnich latach w obozie szkockiej formacji Franz Ferdinand, która na początku 2004 roku weszła na rynek muzyczny z drzwiami i futryną za sprawą singla Take Me Out, było dość cicho. W lutym 2018 muzycy wypuścili w świat album Always Ascending, a później skupili się wyłącznie na koncertowaniu. Zapomniałbym, że była jeszcze składanka z największymi przebojami, Hits to the Head (2022), na której pojawiły się dwa nowe utwory. Fani jednak najbardziej czekali na w pełni premierowe wydawnictwo.
Choć zespół, w tym aspekcie, milczał przez prawie siedem lat, to wewnątrz ekipy dowodzonej przez Alexa Kapranosa trochę się działo. Tegoroczny The Human Fear to pierwszy album, na którym zagrała perkusistka Audrey Tait (w 2021 zastąpiła ona Paula Thomsona, oryginalnego członka Franz Ferdinand). To debiut nie tylko dla niej. Po zakończeniu sesji z myślą o Always... do formacji dołączył przecież gitarzysta Dino Bardot. Swoją pozycję umocnił natomiast klawiszowiec Julian Corrie, który maczał palce aż przy czterech kompozycjach na The Human Fear. Skład FF więc okrzepł, a muzycy w studiu w pełni się dotarli. I to na najnowszym albumie słychać!
Formacja Franz Ferdinand znana jest dość z krótkich albumów i przebojowych numerów. The Human Fear – szósta płyta w dyskografii – bynajmniej nie wyłamuje się z tego schematu. Grupa przygotowała jedenaście kompozycji o łącznym czasie trwania 35 minut. W dodatku mamy do czynienia z dość zróżnicowanym materiałem. Dzięki czemu, całość się nie nudzi. Nawet po kilkukrotnym przesłuchaniu pod rząd.
Na pewno będę często wracał do otwierającego Audacious, który został wytypowany na pierwszy singiel. Początkowo specjalnie mnie nie urzekł, ale wystarczyło, że usłyszałem refren. Nieco teatralny, ale na szczęście nie przesłodzony. Muzycy trafili tutaj w punkt. Grupa potrafi w podniosłe momenty, czego najlepszym dowodem Tell Me I Should Stay, ballada z fortepianowym wstępem w klimacie rozbuchanych lat sześćdziesiątych. Na przeciwległym biegunie znajduje się bardzo nowoczesny Hooked, który charakteryzuje się wyrazistym bitem zachęcającym do ruszenia na imprezę. Zresztą, zespół Franz Ferdinand nie raz w przeszłości zapraszał słuchacza na parkiet. Skutecznie, dodajmy.
W Black Eyelashes lider szkockiej formacji oddał natomiast, w końcu, hołd swoim greckim korzeniom. Numer kojarzy się więc z biesiadowaniem w tawernie do samego rana. Poza tym na The Human Fear nie brakuje kompozycji, które reprezentują charakterystyczny styl FF. Czyli takich, które odpowiednio "bujają" (Build It Up z akustyczną gitarą i dość sporym potencjałem koncertowym czy Night Or Day z uwypukloną rolą klawiszy) i szybko wwiercają się w głowę (wyróżniłbym przede wszystkim Cats oraz The Birds z "zapętlonym" gitarowym motywem). Jeśli chodzi o mniej przekonujące fragmenty The Human Fear, to bez żalu pozbyłbym się Bar Lonely, któremu brakuje chwytliwości i czegoś, co sprawiłoby, że chciałbym w jego przypadku wcisnąć przycisk "repeat" na odtwarzaczu. Lepiej mógłby zostać rozwinięty, najkrótszy i najszybszy w zestawie, The Doctor. A tak to tylko 2:20 i poczucie niedosytu.
Na koniec osobny akapit należy się warstwie tekstowej. Zgodnie z tytułem, motywem przewodnim jest strach. Ale nie jest to concept album, co jasno w wywiadach podkreśla Kapranos. – Strach przypomina Ci, że żyjesz. Myślę, że wszyscy jesteśmy w jakiś sposób uzależnieni od szumu, jaki nam on daje. To, jak na niego reagujemy, pokazuje, jakimi jesteśmy ludźmi – wyjaśnił lider Franz Ferdinand. No i jeszcze temat okładki. Intrygującej okładki, która została zainspirowana autoportretem węgierskiej artystki Dóry Maurer zatytułowanym Seven Turns (siedem obrotów). Na pewno nie da się przejść obok niej obojętnie.
Czy The Human Fear może zagwarantować sporo miłych chwil słuchaczowi? Bez dwóch zdań. Czy jest to krążek, który zmieni bieg historii muzyki? Zdecydowanie nie. Czy grupa, dzięki tegorocznemu albumowi, znowu wróci na szczyt? Myślę, że Franz Ferdinand swój "peak" ma już dawno za sobą i "to se ne vrati". Najważniejsze jest jednak to, że muzycy wciąż czerpią radość z tworzenia i oby to się nigdy nie zmieniło.
Najlepsze utwory z albumu: Audacious, Hooked, Cats, The Birds
Ocena: 7/10
P.S. Muzycy Franz Ferdinand w 2025 ponownie odwiedzą nasz kraj. W ramach promocji The Human Fear zagrają oni 25 lutego w warszawskiej Progresji. Koncert został już wyprzedany.