Francis Tuan i obraz mężczyzny-wrażliwca na albumie Samiec omega

i

Autor: Materiały prasowe - fot. Piotr Nykowski Nowy album grupy Francis Tuan

Francis Tuan i obraz mężczyzny-wrażliwca na albumie "Samiec omega"

Najnowszy album Francisa Tuana to manifest przeciwko toksycznej męskości i muzyka dla wszystkich, którzy wolą zostać w cieniu niż uczestniczyć w codziennym wyścigu szczurów. Przy tym to gatunkowy kolaż brzmień, od rocka po współczesny pop z domieszką charakterystycznych dla grupy orientalnych elementów.

Samiec omega to drugi album wrocławskiego kolektywu Francis Tuan, który dał się poznać świetnie przyjętym debiutem z 2020 roku — Let’s Pretend. Wyjątkowy, bo po raz pierwszy zaśpiewany po polsku i to w całości. Przesiąknięty satyrą, bo początkowo piosenki te miały być muzycznym żartem, jednak szybko okazały się być społecznym komentarzem, opartym na bezpośrednich doświadczeniach lidera grupy i autora tekstów, który — jak sam przyznaje — mocno utożsamia się z postacią „samca omega”.

To alegoria mężczyzny odmawiającego udziału w grze o rolę samca alfa. Samiec omega nie jest zbyt pewny siebie, nie czuje się dobrze w roli lidera, nie zawsze ma dobrą passę i woli trzymać się na dystans. Nieustannie zmaga się z narzucanymi mu przez społeczeństwo wymaganiami, którym nie jest w stanie lub nie chce sprostać.

W piosenkach wybrzmiewają m.in. problem rasizmu; kwestia starzenia się milenialsów, których zastępują kolejne pokolenia; wciąż obecne pokłosia PRL-owskiego kultu pracy i nieustannej presji; kwestie finansowe opowiedziane przewrotnie w miłosnej balladzie Jeśli zarobię trochę mniej, bo przecież miłość często przysłaniają nam najbardziej prozaiczne problemy; czy w końcu środkowy palec wymierzony w kpiących z dziecięcej nieudolności WF-sitów z czasów podstawówkowych. Brak wygładzenia warstwy tekstowej sprawił, że ma ona spory aspekt terapeutyczny, zarówno dla twórcy, jak i odbiorców.

Klub 27 - klątwa, która wisi nad młodymi i sławnymi? /Eska ROCK

Gdy pracowałem nad szkicami nowych numerów, zorientowałem się, że coś mnie ciągnie do polskich tekstów – mówi Francis Tuan. – Zupełnie jakby wszystkie wydarzenia dookoła wzbudziły potrzebę bardziej szczerego odniesienia się do rzeczywistości – już nie z „udawaną radością” spod znaku poprzedniej płyty „Let’s Pretend”. Tam był śmiech mimo łez, teraz zaczęły się ze mnie wydobywać bardziej bezpośrednie zgryźliwości. Na początku 2022 roku skumulowały się we mnie wszystkie doświadczenia z ostatnich czasów i w końcu wybuchły, a w ciągu półtora tygodnia powstał szkic całej płyty. Na starcie miało to być wyśmianie różnych elementów współczesności, ale kiedy to wszystko napisałem, zorientowałem się, że wyszedł z tego bardzo osobisty pamiętnik. Część z tych tekstów daje mi wyzwalające uczucie wykrzyczenia złości, jakichś traum, niepowodzeń, a szyderstwo w nich zawarte pomaga się zdystansować i wyśmiać to, czego nie da się pokonać.

Brzmienie albumu

Muzycznie Samiec omega to pełen wachlarz brzmień. Choć kolektyw przyzwyczaił nas do swojego indie popowego sznytu, ubarwionego bliskowschodnim orientalizmem, ich najnowszy album to pod względem muzycznym absolutne rozwinięcie skrzydeł. Materiał, który powstał pod skrzydłami producenta Pawła Cieślaka to intensywna podróż przez wiele różnorodnych gatunków — od brudnych, wręcz punkowych gitar (Pan Zupka), przez taneczny ejtisowy pop (OK Doomer z gościnnym udziałem Runforresta), współczesne indie, aż po wietnamskie etniczne elementy.

Za to absolutnie bezkompromisowe brzmienie Samca omega, odpowiadają: Francis Tuan (wokal, gitara, wietnamskie instrumenty), Ajda Wyglądacz (bas, chórki), Gabrysia Cybuch (syntezatory, flet, chórki), Paweł Drygas (perkusja, chórki). Album zapowiadają single: Lody naturalne, Będę kiedyś młody, Pan Zupka, Park Jurajski oraz tytułowy Samiec Omega.

Kiedyś myślałem, że nasza różnorodność to wynik tego, że nie umiem wytworzyć spójnej stylistyki, ale w ostatnim czasie mam to gdzieś. Jestem wielkim fanem Wolf Alice, zwłaszcza najnowszego albumu, gdzie bez pardonu łączą ze sobą dosłownie wszystko. Wydaje mi się, że jest to charakterystyczne dla dzisiejszego odbioru muzyki, gdzie zatarły się różnice gatunkowe. Ośmiela mnie to, by robić takie numery jak „Samiec omega”, nawiązujący do Hendriksa/Black Keys/Beastie Boys (można wybrać cokolwiek), a zaraz obok „Jeśli zarobię trochę mniej” (niektórzy znajomi mówią, że Maryla Rodowicz, inni, że MGMT, a jeszcze inni, że Disneyowski musical). Wierzę, że w tym wszystkim da się zachować spójność, jeśli spójna będzie opowiedziana w piosenkach historia — dodaje Francis.