Nie jest tajemnicą, że początek lat 90. był z jednej strony momentem największego sukcesu grupy Red Hot Chili Peppers, która dosłownie podbiła rynek wydanym w 1991 roku albumem Blood Sugar Sex Magik, z drugiej zaś czasem, gdy muzycy coraz bardziej pogrążali się w uzależnieniach. Szczególnie duży problem miał John Frusciante, który już rok po wydaniu albumu zdecydował się opuścić zespół i choć rozpoczął karierę solową, to zażywał bardzo duże ilości narkotyków. Muzyk przyjaźnił się w tym okresie czasu z obiecującym aktorem młodego pokolenia - River Phoenix rozpoczął karierę już jako dziecko, zagrał w tak kultowych dziś produkcjach jak Indiana Jones i ostatnia krucjata i Moje własne Idaho i miał przed sobą świetlaną przyszłość. Niestety, młodego artystę ciągnęło też w stronę mroczniejszej strony show biznesu.
Muzyka i narkotyki - toksyczna przyjaźń Johna Frusciante i Rivera Phoenixa
Ogromną pasją Rivera była muzyka - był on piosenkarzem, wokalistą i gitarzystą. Podczas prac nad filmem Jimmy Reardon, do którego napisał piosenkę, poznał przedstawiciela wytwórni Island Records, który zaproponował mu kontrakt. Phoenix założył więc zespół Aleka's Attic, w skład którego weszła także siostra aktora, Rain. Grupa pracowała nad muzyką, jednak za życia Rivera nie został wydany żaden jej album, a ona sama rozwiązała się w 1992 roku. To właśnie w tym okresie czasu przyjaźń Phoenixa i Frusciante się wzmocniła, a Panowie pracowali nad wspólną muzyką. W nagranych zostało nawet kilka utworów, które ostatecznie trafiły na wydany przez Johna w 1997 roku album Smile from the Streets You Hold.
Problemy Rivera z narkotykami rozpoczęły się już pod koniec lat 80., jednak przyjaźń z gitarzystą, który sam zmagał się z tak dużymi demonami, tylko je pogłębiła. To właśnie z Frusciante Phoenix spędził ostatnie dni swojego życia, sporo czasu aktor spędzał także z Flea, który, jak powszechnie wiadomo, sam nie stronił od używek. Panowie poznali się na planie filmu Moje własne Idaho.
Tragiczna śmierć Rivera Phoenixa
River i John mieszkali razem przez kilka dni, które upłynęły im na wspólnym zażywaniu narkotyków, przede wszystkim heroiny i kokainy - Frusciante i Phoenix nawet nie spali. "Zabawę" przerwała im informacja o koncercie, który miał się odbyć 30 października 1993 roku w należącym do Johnny'ego Deppa klubie The Viper Room. Zagrać miała kapela P, której członkami był Depp, a z którą grywali Flea i Frusciante. Początkowo River, który na miejsce przybył ze swoją siostrą Rain, bratem Joaquinem i dziewczyną Samanthą Mathis , miał wystąpić wraz z nimi, jednak ostatecznie do tego nie doszło. Phoenix nie był w najlepszym humorze, według doniesień świadków wraz z Frusciante udał się do łazienki i to tam miał zażyć podaną mu przez gitarzystę substancję, najpewniej mieszankę heroiny i kokainy, po której miał się poczuć lepiej.
Rozpoczął się występ P bez Rivera w składzie. W pewnym momencie aktor miał poklepać stojącego obok niego Boba Forresta i powiedzieć mu, że nie czuje się najlepiej i najprawdopodobniej przedawkował. Forrest zaproponował, że odwiezie go do domu, jednak Phoenix odmówił i wyszedł na zewnątrz. Chwilę później z chodnika przed klubem dobiegły krzyki - zespół P, który był w trakcie wykonywania numeru Michael Stipe, przerwał występ, wszyscy wybiegli na zewnątrz. Na chodniku leżał River, który miał atak, jego stanem natychmiast zainteresował się Flea, a Joaquin zadzwonił na pogotowie (nagranie z tego połączenia puszczały później wszystkie media na świecie). Karetka przyjechała błyskawicznie, Phoenix żył, gdy był zabierany do szpitala - przez cały czas towarzyszył mu wtedy Flea, Frusciante w międzyczasie oddalił się z klubu. Próby reanimacji artysty skończyły się niepowodzeniem - został on uznany za zmarłego nad ranem 31 października 1993 roku, miał raptem 23 lata. Przyczyną śmierci było zatrucie kombinacją narkotyków, mieszanką heroiny i kokainy, znaną powszechnie jako "speedball".
Reakcje świata na śmierć aktora
Cały świat był zszokowany nagłą śmiercią młodego utalentowanego aktora, który w oczach opinii publicznej miał wręcz nieskazitelny wizerunek. Rodzina artysty pogrążyła się w rozpaczy, szczególnie źle całą sytuację zniosło jego rodzeństwo oraz ojciec. Mężczyzna był pełen gniewu - w jednym z wywiadów wprost oskarżył Johna Frusciante o przyczynienie się do śmierci syna, wręcz groził mu śmiercią. Pomimo to rodzina zmarłego aktora nie zdecydowała się wnieść przeciwko komukolwiek oskarżeń.