Gdy jesienią 2024 roku pojawiły się pierwsze plotki, jakoby zespół Linkin Park szykował się do reaktywacji siedem lat po śmierci Chestera Benningtona - i to z wokalistką za sterami, rozbudziła się ogromna dyskusja. Część fanów nie ukrywała, że czeka na powrót ulubionej kapeli i rozpoczęcia przez nią nowego rozdziału, podczas gdy nie brakowało głosów otwarcie wyrażających niemożność wyobrażenia sobie Linkin Park bez Chestera w składzie.
Wznowienie działalności przez formację oficjalnie stało się faktem na początku września ubiegłego roku. Grupa za jednym zamachem zagrała koncert dla członków fan clubu, przedstawiła się w nowym składzie: z Emily Armstrong w roli wokalistki i Collinem Britainem za perkusją, zapowiedziała album, kilka koncertów i wydała singiel. Cała sytuacja wzbudziła ogromny rozgłos i do dziś tak naprawdę dzieli słuchaczy i słuchaczki. Dziś już Linkin Park jest po premierze From Zero, występuje na światowej trasie i szykuje się do zaprezentowania wszystkim nowego singla!
ZOBACZ TAKŻE: Premiera nowego kawałka od Linkin Park już za kilka dni!
Emily Armstrong powróciła pamięcią do sowich początków w Linkin Park
Choć od całej sytuacji minęło już pół roku, to w nowej rozmowie Emily Armstrong postanowiła powrócić pamięcią do swoich początków w Linkin Park. Wokalistka w rozmowie z Lauren O'Neil w ramach "Women Who Make Q101" wspomniała, że to dopiero drugie spotkanie z członkami grupy i kolejne podejście do wspólnych działań okazało się być przełomem. Emily wspomina, że na samym początku była przekonana, że ją i Linkin Park naprawdę zbyt wiele rzeczy różni i nie była pewna, czy ich połączenie może się sprawdzić.
Armstrong opowiada, że z czasem zaczęło się okazywać, że ją i kapelę łączy więcej, niż mogłoby się wydawać: grono dawnych współpracowników, spojrzenie na różne muzyczne aspekty, aż w końcu pojawiło się jedyne w swoim rodzaju połączenie, które określiła ona jako coś w rodzaju przeznaczenia. Z czasem tych związków zaczęło się pojawiać coraz więcej, aż w końcu doszło do zespolenia Linkin Park w nowym kształcie.
Dosłownie tak wiele rzeczy zaczęło się układać, że to była po prostu synergia, która okazała się być przeznaczeniem. Wszystko po prostu układało się w taki sposób, że było to dla mnie tak surrealistyczne, ponieważ myślałam sobie, jak to możliwe, że nigdy wcześniej nie spotkałam żadnej z tych osób, a potem nagle był moment, gdy wszystko zaczęło nabierać sensu i gdy pojawiliśmy się w swoim życiu: oni jako ludzie w swoim zespole i ja jako artystka i też w moim zespole, jak to wszystko naprawdę się połączyło w czasie, gdy oboje tego poszukiwaliśmy. Znaleźliśmy tak wiele podobieństw, że zaczęło nas to zbliżać do siebie coraz bardziej. To było takie: "Okej, to jest to".