Wszystko zależy, gdzie przyłożycie przysłowiowe ucho. Według oficjalnych informacji oraz przychylnej artystce krytyce muzycznej, a taka jest w większości, to efekt fascynacji duńskiej wokalistki nurtem black metal oraz mitami krajów Północy. Amalie Bruun śpiewa zarówno autorskie kompozycje jak i sięga po stare ludowe pieśni. Łączy je w mroczną, podobną do jesiennej pogody, całość – czasem delikatna mgła, czasem ponure chmury, a czasem uderzenie grzmotu. Słowo "myrkur" oznacza ciemność, zatem trudno o lepszą nazwę. Na przychylną i szeroką promocję może liczyć nie tylko ze względu na samą sztukę. Jest kobietą, a na scenie black metalowej to prawdziwa rzadkość.
Owszem, znane są takie zespoły jak rosyjska Arkona (poruszająca się na granicy folk i black metalu) oraz dowodzony przez polską wokalistkę Darkened Nocturn Slaughtercult. Można wspomnieć oczywiście growlujące panie śpiewające w Arch Enemy i Agonist, jednak wciąż najbaradziej "prawdziwy" black metal to głównie domena panów. Dlatego Myrkur, która inteligentnie korzysta z elementów tego nurtu, dodaje mu także powiewu świeżości. Jej 3 dotychczasowe albumy, wraz z najnowszym, zdobyły uznanie na całym świecie.
To jednak nie przekonuje części środowiska fanów, którzy otwarcie uważają ją za fałszywą i sztuczną. Przygoda Amalie Bruun z Myrkur to rok 2014, a wcześniej występowała w popowej grupie Ex Cops. Zespół został doceniony przez krytykę oraz publiczności festiwali Wacken oraz Roskilde. Jest córką Michaela Bruuna, który byłw Danii ogromnie cenionym muzykiem i kompozytorem. Zarówno jego własne nagrania jak i piosenki pisane dla innych wykonawców cieszyły się wielkimi komercyjnymi sukcesami. Przyszła Myrkur nagrywała piosenki do reality show, pracowała jako modelka, śpiewała między innymi z Michaelem Boltonem. Po rozpadzie Ex Cops rozpoczęła działalność jako Myrkur i przez pierwsze kilka lat działalności starała się chronić swoją tożsamość.
To właśnie to doprowadziło do wrzenia fandom black metalu. Gatunek ten jest mocno związany z odrzuceniem komercyjności muzyki, nurtem DIY (do it yourself – zrób to sam, czyli samodzielne wydawanie się i promocja), otwartą nienawiścią do tego co popularne, masowe, powszechnie lubiany. Black Metal to styl życia i muzyka, której powinni bać się rodzice, o której mówi się szeptem, która kojarzy się z bezkompromisowym stylem życia. Tymczasem, gdy w końcu fani dowiedzieli się o muzycznych i rynkowych korzeniach Myrkur poczuli się po prostu oszukani. Zamiast artystki, która własnymi siłami doszła od piwnicy do wielkich kontraktów i wyprowadziła ponownie na szerokie wody gatunek, okazała się kolejną doskonale usytuowaną w biznesie osobą z koneksjami rodzinnymi, która po prostu sięgnęła po alternatywną estetykę. Dlatego do dziś Myrkur przez sporą część alternatywnego środowiska uznawana jest za fałszywą i z tego powodu odrzucana.
Tutaj, jak zawsze, są dwie strony medalu – z jednej można zrozumieć tych, którzy odrzucają komercję, że poczuli się wykorzystani i oszukani. Z drugiej, przecież nie można zabraniać artystom sięgania bo jakiś nurt tylko dlatego, że mają "nie takich" rodziców, albo mieli szczęście zaczynać z lepszej pozycji na rynku i w przeszłości pracowali w zgoła innych projektach. Przywiązanie do bycia "prawdziwym" w metalowym fandomie czasami bywa aż tak silne, że staje się parodią samego siebie, z którego śmieją się nawet fani. W końcu napinanie muskułów, kto jest bardziej „true” z czasem robi się zwyczajnie śmieszne, jak po latach futrzane ciuchy i miecze Manowar. Nie jest naszym zadaniem osądzać, która strona ma rację, jednak mając takie tło z pewnością będziecie w stanie wyczytać więcej z ciekawego fenomenu Myrkur i ocenić jej sztukę. Najnowszy album „Spine” to głęboko kobieca płyta, której tematem wiodącym jest macierzyństwo. Wraz z kolejnymi płytami muzyka artystki dryfuje coraz dalej w stronę inspiracji folkiem, a metal zostawia gdzieś za mgłą. Nie dziwi fakt, że jej twórczość docenili producenci serialu „Wikingowie”, gdzie w 2022 znalazła się jej piosenka.
Polecany artykuł: