Ze zbuntowanym graniem jest tak, że łatwo dać się mu porwać gdy jest młode i świeże, a po latach narosłe konteksty wokół muzyków potrafią wpływać negatywnie na odbiór. W przypadku płyty „Deuter” jest jednak inaczej. Tytuł albumu to jednocześnie nazwa zespołu Rozwadowskiego. Pierwotnie nagrana i wydana w 1995 roku płyta miała przypomnieć dokonania grupy, która w latach osiemdziesiątych zdążyła sporo namieszać na alternatywnej scenie Polski. Jeździli w trasy z TZN Xenną, Mechem, Bankiem oraz Dezerterem. Do 1989 roku zdążyli się rozpaść i zejść z powrotem, nagrać sporo ciekawej punkowej muzyki i… pierwszy polski utwór rapowy: „Nie ma ciszy w bloku”.
ZOBACZ TAKŻE: Uwikłani w ponurym, chaotycznym szlamie. Queens of the Stone Age - “In Times New Roman…” [RECENZJA]
Ten sam kawałek, już w ostrej gitarowej wersji, znalazł się na reedycji „Deutera” Dezertera. To album, na którym Kelner zaśpiewał z towarzyszeniem klasyków punka. Teksty Rozwadowskiego były zawsze zaangażowane i mocno zaczepione w rzeczywistości. Chociaż tamtej Polski już nie ma, to „Beton M-3” czy „Szara Masa” może doskonale sprawdzić się i dzisiaj. W latach osiemdziesiątych walcowała ludzi komuna, w dziewięćdziesiątych bieda wczesnego kapitalizmu oraz wychylenie wajchy w drugą stronę – prawicowo-religijną.
Dzisiaj problemy są inne, ale emocje gniewu podobne. „Szarą masę” może zastąpić „Social Media Masa”, a „Beton M-3” – grodzone osiedle. Zmieniają się kostiumy, tytuły, ale ludzka podłość pozostaje, a zadaniem muzyki buntu powinno być jej piętnowanie. Dlatego „Deuter” Dezertera nie stracił na aktualności i warto do niego wrócić lub sięgnąć po raz pierwszy, jeśli go nie znacie. Punk to muzyka na trudne czasy, a rok 2023 do łatwych nie należy.
Płyta została wydana na CD oraz kasecie. W przypadku płyty jest to elegancki digipack, w którym znajdziecie teksty wszystkich piosenek oraz ładne reprodukcje zdjęć, z których spoglądają młodzi punkowcy. Jedyne, czego mogłoby zabraknąć przy takiej reedycji, to czegoś więcej w książeczce niż tylko słowa kawałków. Więcej zdjęć, archiwalne materiały, solidny tekst kreślący realia, w których płyta powstała i dodający konteksty do muzyki – to zdecydowanie wzbogaciłoby wydanie, które bez tego jest… po prostu ponownym wypuszczeniem albumu na rynek. Muzyka się broni bardzo dobrze, ale dziś, w czasach gdy streamingi są popularniejsze niż nośniki, płyta powinna dawać odbiorcom coś jeszcze. W przypadku barwnych dziejów zarówno kapeli Deuter jak i Dezertera i wreszcie samego Kelnera, materiałów z pewnością by nie zabrakło.

i
Polecany artykuł: