Czy ten muzyk został porwany przez UFO? Wielu jego fanów tak uważa

i

Autor: YouTube/ Pixabay

z historii rocka

Czy ten muzyk został porwany przez UFO? Wielu fanów tak właśnie sądzi!

2024-07-01 13:28

Do dziś nie wiadomo, co się z nim stało. Jim Sullivan miał 35 lat, gdy przepadł bez śladu na terenie Nowego Meksyku. Stało się to w 1975 roku, zatem zaledwie 28 lat po incydencie w Roswell, jak często określa się domniemane lądowanie niezidentyfikowanego obiektu latającego z przedstawicielem obcej cywilizacji na pokładzie. Do dziś o Strefie 51 krążą legendy, a w USA jest ona kluczowym motywem teorii spiskowych. Niektóre próbują wyjaśnić zniknięcie Sullivana.

Mający prawie 190 cm wzrostu mężczyzna raczej nie należał do tych, których można było łatwo zgubić w tłumie. Klasyczna młodość w szkole, granie w drużynie futbolowej i miłość do bluesowego grania. Jim zdecydował, że chce żyć z muzyki, ale nie miał łatwo. Najpierw w rodzinnym mieście razem z kolegą otworzył bar, ten jednak splajtował. Po przeprowadzce z Linda Vista w San Diego do Los Angeles wziął się poważniej za granie. Jego żona pracowała w Capitol Records, a on grał po klubach, zawierając przyjaźnie z bardziej znanymi muzykami.

Wytwórnia, gdzie pracowała jego żona nie chciała go wydać, ale szansę dał mu właściciel malutkiego wydawnictwa Monnie – Al Dobbs. W ten sposób ukazał się album „UFO” w 1969 roku, który zawierał popularną wtedy mieszankę rocka, bluesa, country i folku. Rozmarzone, lekko nostalgiczne, melodyjne granie, idealne dla trwającego Lata Miłości w USA. Do tego tematyka rozpalająca wyobraźnię, bo UFO w kulturze popularnej Stanów Zjednoczonych ma swoje osobne miejsce jako przedmiot wielu spekulacji dotyczących tajemnic historii, spisków władzy, wojskowych eksperymentów i wielu innych historii, których pokłosiem będzie choćby popularny serial „Z archiwum X”.

Najlepsi wokaliści rockowi wszech czasów - Polska

Kolejną płytę, zatytułowaną po prostu „Jim Sullivan” muzyk wyda w 1972 roku w Playboy Records. Niestety żaden z albumów nie przyniósł mu wielkiej sławy i sukcesu, a w tym czasie małżeństwo zaczęło się rozpadać. Proces ten zresztą przyspieszyły problemy muzyka z alkoholem. Postanowił ruszyć do Nashville, gdzie zawodowo śpiewała jego szwagierka Kathie Doran, z którą jeszcze w szkole grał w grupie Survivors. Po drodze zadzwonił do żony, był raz sprawdzony przez policję drogową, a następnie… po prostu zniknął. Ślad po nim urwał się w okolicach Santa Rossa, w Nowym Meksyku. Jakiś czas później odnaleziono jego Volkswagena garbuska oraz porzucone w nim portfel, gitarę, pudełko z płytami oraz ubrania. Samego Sullivana jednak nigdzie nie było.

Od tego czasu piosenki artysty znalazły miłośników, a jego tajemnicza historia rozpala wyobraźnię do dziś. Wielu jego fanów z USA jest przekonanych, że został on porwany przez kosmitów, którzy chcieli uciszyć go za mówienie prawdy na swojej pierwszej płycie. Inni tłumaczą jego śmierć tym, że najprawdopodobniej wyszedł z jakiegoś powodu na pustynię i zgubił drogę. Owszem, jakiś czas później odnaleziono rozkładające się zwłoki, które mogły przypominać proporcjami wokalistę, jednak ich tożsamości nigdy nie potwierdzono. Jak każda dobra legenda, także ta ma otwarte zakończenie.

Oto gwiazdy rocka, które wierzą w UFO!