Pink Floyd dziś uznawany jest za jeden z największych i najważniejszych zespołów w historii muzyki. Formacja zadebiutowała pod koniec lat 60., a szczyt jej sławy przypadł na kolejną dekadę, kiedy to funkcję lidera sprawował w niej Roger Waters. Muzyk zdaje się nie do końca radził sobie z tą rolą i z czasem zaczął sprawować w grupie rządy wręcz autorytarne, a w efekcie zdecydował się rozpocząć karierę solową i odszedł z Pink Floyd. Wtedy to na jego czele stanął David Gilmour, który liderem pozostawał do samego końca istnienia zespołu.
Przez lata więc w Pink Floyd ścierały się ze sobą dwie dość silne osobowości, nic więc dziwnego, że doprowadziło to do narodzin dużego i poważnego konfliktu, o którym od lat mówi się w świecie muzyki. Choć grupa powróciła w tym najbardziej znanym składzie w 2005 roku, by wystąpić wspólnie na Live 8, dziś Waters i Gilmour komunikują się ze sobą już raczej za pośrednictwem wpisów na portalu X, czy uszczypliwych wypowiedzi w prasie.
Czy Waters, Gilmour i Wright staną jeszcze kiedyś razem na scenie?
Fani i fanki bardzo dobrze zdają sobie sprawę z całej tej sytuacji, od czasu do czasu pojawiają się jednak pytania o to na ile - i czy w ogóle - możliwe jest to, by żyjący członkowie Pink Floyd, a więc poza Watersem i Gilmourem także Nick Mason, stanęli jeszcze kiedyś obok siebie na jednej scenie i wykonali największe klasyki Pink Floyd.
Dziennikarz "World In Your Ear" mając w pamięci wspólny występ perkusisty i Rogera Watersa (ta dwójka wciąż pozostaje w bardzo przyjacielskich stosunkach) zapytał Masona, czy według niego jest jakikolwiek cień szansy na to, by takowa sytuacja się powtórzyła, a do tego, by dołączył do nich David Gilmour. Muzyk nie ma jednak złudzeń i otwarcie stwierdził, że bardzo mocno wątpi w takowy obrót spraw i tak naprawdę sam nie wie, co ma już odpowiadać na podobne pytania.
Myślę, że jest to mało prawdopodobne i to jeden z powodów, dla których w końcu zrezygnowałem z mówienia, że jest to mało prawdopodobne, a może wręcz staje się to "nieprawdopodobne", ale i tak wystąpię sam - odpowiedział perkusista.