Zespół R.E.M. został założony w 1980 roku w Georgii przez perkusistę Billa Berry'ego, gitarzystę Petera Bucka, basistę Mike'a Millsa i głównego wokalistę Michaela Stipe'a. Grupę uznaje się za jeden z pierwszych alternatywnych zespołów rockowych, zaczęła ona budować swoją pozycję dość szybko, budząc zainteresowanie wśród fanów i krytyków charakterystycznym wokalem Stipe'a, nieoczywistymi tekstami i charakterystyczną prezencją na scenie. Sukces komercyjny formacja osiągnęła około dziesięć lat po debiucie, wraz z premierą swojego siódmego albumu studyjnego, zatytułowanego Out of Time. Wydawnictwo promowane było singlem Losing My Religion, który stał się wielkim przebojem. Płyta dotarła na szczyty list przebojów na całym świecie, w tym w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii, sukces powtórzył wydany już rok później krążek Automatic for the People. Dziś R.E.M. uznawany jest za jeden z najważniejszych zespołów lat 90., w 2007 roku został on wprowadzony do Rock and Roll Hall of Fame. W 2011 roku członkowie grupy zadecydowali o jej rozwiązaniu.
Czy jest szansa na powrót R.E.M.?
Choć od zakończenia działalności zespołu minęło ponad dziesięć lat, to przeboje grupy wciąż cieszą się dużą popularnością, a fani otrzymują cenne materiały, w postaci niepublikowanych nagrań live i studyjnych. Wielbiciele formacji nadal liczą na to, że dojdzie jeszcze kiedyś do jej wielkiego powrotu, jakie są na to szanse?
Peter Buck otwiera się na temat potencjalnego powrotu R.E.M.
Kilka słów na ten temat powiedział ostatnio Peter Buck. Długoletni gitarzysta zespołu udzielił wywiadu magazynowi "Classic Rock" i w rozmowie tej otwarcie wypowiedział się na temat potencjalnego powrotu R.E.M. - jego słowa nie pozostawiają wątpliwości. Buck wprost powiedział, że rozpad zespołu jest ostateczny i choć uwielbia on występować przed publicznością, to jednak nie chce wracać do swojej macierzystej grupy. Gitarzysta jest zdania, że formacja zakończyła swoją działalność w bardzo dobrym momencie, gdy obie ich ostatnie płyty bardzo dobrze poradziły sobie na rynku.
Kiedy rzeczy niemuzyczne stały się tak intensywne, odebrało mi to trochę przyjemności. To po prostu takie rzeczy, kiedy budzisz się i mówisz:„ Boże, tak naprawdę nie chcę, żeby mi dzisiaj zrobiono zdjęcie. I naprawdę nie chcę udawać aktora w jakimś filmie, w którym nie mogę grać. Uwielbiałem grać na Glastonbury i występować przed wieloma ludźmi oraz sprzedawać wiele kopii płyt, ale nigdy nie był to powód, dla którego to wszystko robiłem. A kiedy doszliśmy do punktu, w którym zdecydowaliśmy, że to koniec, poczułem, że to było wspaniałe, wspólne doświadczenie. Nie zmieniłbym niczego, ale nie zamierzam do tego wracać. Ostatnie dwie płyty były naprawdę mocne. Ale po prostu czułem, że bez względu na to, jak dobra była nasza ostatnia płyta, to już nie był nasz czas. I to jest okej, i rozumiem to. I mieliśmy szczęście. Podczas ostatniej trasy, którą odbyliśmy, wciąż graliśmy dla ogromnej liczby ludzi. Pojechaliśmy do Ameryki Południowej, co było jak byśmy byli The Beatles. Więc wszyscy uznaliśmy: „Tak, to naprawdę dobry moment do zatrzymania się - powiedział Peter w wywiadzie dla "Classic Rock".
