Co jest w pudełku? Najgorsze okładki świata #46

i

Autor: YouTube

Co jest w pudełku? Najgorsze okładki świata #46

2023-06-13 16:09

Przełom tysiącleci obfitował w kapele mieszające punk rocka, metal i zakrapiane ogromnymi ilościami piwa poczucie humoru rodem ze studenckich bractw amerykańskich uczelni wyższych. Podobnie jak w filmach takich jak „American Pie” czy „Straszny Film”, tak też w muzyce nie brakowało żartów utrzymywanych celowo w najgorszym guście. Bloodhoud Gangto nieodrodne dziecko swojej epoki. Jaką historię opowie nam okładka jego płyty „Hefty Fine”?

Już w samych tekstach zespołu na tej płycie jest sporo historyjek i większości z nich nie moglibyśmy przytoczyć nie stosując po drodze jakiejkolwiek cenzury. Gang z delikatnością ciosu łopatą przez nerki serwuje nam żarty na dwa kluczowe tematy: seks i defekacja, oraz czynności związane z wymienionymi. Cóż, przynajmniej nie próbują silić się na przeintelektualizowane metafory, udawać zbawców świata, nauczycieli tajników życia albo zgrywać buntowników wydając się w największych wytwórniach świata. Nikogo nie udają, mają takie poczucie humoru i bierzesz to lub zostawiasz.

Wydanie „Hefty Fine” nie było łatwą sprawą, bo następca albumu „Hooray for Boobies”, który przyniósł im międzynarodową sławę, musiał być co najmniej równie dobry, jeśli nie lepszy. Oczekiwania były naprawdę wysokie, tymczasem krążek nie miał już tak mocnych hitów jak „The Bad Touch” czy „The Ballad of Chasey Lain”. Owszem, jest tutaj interesujący kawałek z Ville Vallo – „Something Diabolical”, mocny otwieracz „Balls Out”, jest radiówka „Foxtrot Uniform Charlie Kilo”, a nawet taneczny hicior: „Uhn Tiss Uhn Tiss Uhn Tiss”. To jednak nie wystarczyło, by powtórzyć sukces poprzedniczki.

To, co zdecydowanie jednak wyróżnia ten album na tle innych (nie tylko tego zespołu) to okładka. Wąsaty nagi gość patrzący na nas z wnętrza tekturowego pudełka wydaje się być równie zdziwiony co my. Czyżby miał zostać doręczony do kogoś innego? A może to zalotne spojrzenie w stylu: „zobacz co dostałeś w prezencie, nie spróbujesz?”

Tytuł płyty z początku miał brzmieć „Heavy Flow”, jednak okazało się, że Moby ma piosenkę o takim tytule, a Gang wielokrotnie wyrażał się, delikatnie mówiąc, nieprzychylnie o tym artyście. Szukając nowej nazwy wymieniali w mailach mnóstwo żartów, w tym jeden zawierający frazę „hefty fine”, która została z nimi i ostatecznie stała się nowym tytułem. Na okładce wedle pierwotnego pomysłu muzyków miała się znaleźć otyła ciemnoskóra kobieta, ale wydawca nie zgodził się na taki projekt.

Rozpoczęły się zatem poszukiwania modela. O sukcesie Carlina Langley’a zadecydowało to, że zamiast zwykłego zdjęcia i informacji o sobie przesłał fotografię jak uprawia seks oralny z innym mężczyzną. Zespół uznał, że gość ma podobnie chore poczucie do nich i trzeba go zatrudnić. Langley udzielał się później na forum zespołowym pod nickiem zaczerpniętym z tytułu płyty. Może zatem jego spojrzenie jest po prostu zalotne? „Hej, zobacz co przyniósł Mikołaj pod choinkę, może masz ochotę pocieszyć się takim prezentem?” Dobrze pasuje to do ekipy Bloodhoung Gang, która nigdy nie kryła się z tym, że chce po prostu robić głupawe piosenki dla dzieciaków i dobrze się przy tym bawić. Czasem nawet za dobrze, o czym świadczyły ich wybryki w Rosji i na Ukrainie, ale to już zupełnie inna historia.

Aktorzy i Aktorki, którzy grają rocka!