Co Gary Holt najbardziej lubi w graniu w Slayerze?
We wrześniu i październiku tego roku na trzy festiwalowe koncerty w Stanach Zjednoczonych powraca formacja Slayer. Legendarny zespół będzie grał w tym samym składzie, w którym występował na scenie w 2019 roku w trakcie trasy pożegnalnej.
Na scenie zobaczymy więc wokalistą i basistę Toma Arayę, gitarzystów Kerry'ego Kinga i Gary'ego Holta oraz perkusistę Paula Bostapha.
Holt podzielił się ostatnio swoimi spostrzeżeniami na temat powrotu Slayera. Gitarzysta nie ukrywa entuzjazmu związanego z nadchodzącymi koncertami grupy. – Będzie wspaniale. Nie mogę się doczekać, aż znowu zobaczę tych gości, bo wybuchła pandemia i od tego czasu nikogo z nich nie widziałem. Rozmawialiśmy, ale nie byłem w tym samym pokoju z żadnym z nich, odkąd po ostatnim koncercie udałem się na lotnisko, więc szykuje się dobry czas.
Holt, który dołączył oficjalnie do Slayera w 2013 po śmierci Jeffa Hannemanna, choć wcześniej, od 2011, zastępował go na scenie, odpowiedział także na pytanie, co najbardziej lubi w graniu w tym zespole.
To, co zawsze lubiłem najbardziej w graniu w Slayerze, to to, że pozwolono mi po prostu być gitarzystą. Nie musiałem podejmować decyzji. Musiałem być tylko przygotowanym, a potem wyjść na scenę i grać – powiedział Holt w rozmowie w podcaście "Scandalous".
I dodał: – W Slayerze jest dużo solówek, dużo solówek Jeffa. W jednej piosence są czasami dwie lub trzy solówki. Po prostu wychodzę i dobrze się bawię. Zawsze mnie po prostu akceptowali. Starałem się oddać hołd Jeffowi najlepiej, jak tylko mogłem, ale jednocześnie będąc wiernym sobie jako gitarzysta, i zawsze to działało.
Przypomnijmy, że Gary Holt jest wciąż także aktywnym członkiem zespołu Exodus.