W 2002 roku ukazały się reedycje płyt 'Blizzard Of Ozz' oraz 'Diary Of A Madman' Ozzy’ego, na których partie bębnów Lee Kerslake’a, a także basu Boba Daisleya zastąpiono partiami Mike’a Bordina i Roba Trujillo. Wszystko przez pozew jaki złożyli muzycy, którzy uznawali, że przekazywane są im za małe pieniądze. Jak po latach całą sytuację ocenia Bob?
Polecany artykuł:
Bob Daisley o wycięciu jego partii z płyt Ozzy'ego: fani nienawidzili ich za to
W wywiadzie dla 'Rolling Stone', Bob opowiedział szczerze, jak wyglądała cała sytuacja:
Mówiąc szczerze, to było żałosne. Ktoś mi podesłał egzemplarze tych płyt i uśmiałem się. Myślałem, czy to jakiś żart? Nie da się wyciągnąć składników z ciasta i upiec go jeszcze raz. Coś takiego wydarzyło się tylko raz. Wybraliśmy te partie, w których każdy z nas błyszczał jak najjaśniej. Fani nienawidzili tych wersji. 'Boże, nie macie szacunku dla fanów i każdego, kto wydaje pieniądze na muzykę?'. Nienawidzili ich za to. Mówię tylko to, co mówili fani.
A jak wyglądają relację z Ozzym? Jak twierdzi Bob, nie utrzymują kontaktu od 1998 roku:
Spotkaliśmy się w hotelu i wypiliśmy filiżankę herbaty. Siedzieliśmy, gadaliśmy, śmialiśmy się. Miło spędziliśmy czas. Wtedy ostatni raz się widzieliśmy.