Historia problemów Billie Joe Armstronga z używkami sięga wiele lat wstecz, po raz pierwszy niezwykle głośno zrobiło się o nich w 2003 roku, kiedy to lider Green Day został aresztowany za jazdę pod wpływem alkoholu. Dziesięć lat później, po głośnym incydencie na iHeartRadio Music Festival w Las Vegas i pobycie na odwyku, w wywiadzie dla Rolling Stone" artysta powiedział, że jego nałóg na dobre zaczął się w latach 90., a od 1997 roku próbował wytrzeźwieć, co udawało mu się jedynie okresowo, a jego uzależnienie powróciło ze zdwojoną siłą właśnie między 2011 a 2012 rokiem, w okolicach premiery ¡Uno!, ¡Dos! i ¡Tré!.
Teraz w najnowszym wywiadzie dla podcastu "WTF with Marc Maron", udzielonego w ramach promocji albumu Saviors, Armstrong powiedział, że pić zaczął na tak dużą skalę w czasie prac nad Dookie. Muzyk powiedział, że zaczął sięgać po alkohol, by poradzić sobie ze strachem i tremą które towarzyszyły mu tuż przed wyjściem na scenę. Sposób ten okazał się być skuteczny i choć Billie Joe myślał, że będzie w stanie zachować go pod kontrolą, to ostatecznie nawyk przerodził się w zaawansowane uzależnienie, z którym musiał uporać się na odwyku.
Zacząłem w okolicach nagrań "Dookie", tak się denerwowałem, że zacząłem pić więcej przed występami. Pomyślałem: "Hej, to działa, będę to robić dalej". Wtedy zdałem sobie sprawę: "Wow, piję też po koncercie i w jego trakcie". To się po prostu wydarzyło. Wypijałem kilka drinków, a potem pojawiał się inny facet. Nie zły, ale zacząłem się stawać dla wszystkich pijanym i irytującym wujkiem. Może to być naprawdę zabawne, a potem może się zmienić tak, że nie będę mógł tego wyłączyć i piję. Były też inne momenty, w których w grę wchodziły inne używki, ale o to właśnie chodzi, chcę po prostu iść dalej - mówi Armstrong.
Wzruszające spotkanie z wielkim idolem
W tej samej rozmowie wokalista opowiedział o szczególnym spotkaniu z wielkim idolem. Okazuje się, że Armstrong od najmłodszych lat zafascynowany był Eddiem Van Halenem - pierwsza płyta, jaką sobie kupił, to Fair Warning Van Halen, a gra gitarzysty w utworze Mean Streets dosłownie "rozwaliła mu mózg". Także pierwszy duży koncert, w którym brał udział 12-letni Billie Joe zagrali Panowie z Van Halen, a cały pokaz miał doprowadzić, małego wtedy chłopaka, do łez.
Po latach muzyk miał okazję spotkać się ze swoim idolem! Miało to miejsce przed koncertem Van Halen w Kansas City, na którym Armstrong oczywiście był obecny. Billie Joe spotkał na miejscu Wolfganga Van Halena, który zaproponował, że przedstawi go jego ojcu. Podekscytowany wokalista uścisnął rękę swojemu idolowi, który zaczął narzekać na dolegający mu artretyzm, po czym miał się... rozpłakać i powiedzieć do Armstronga: "Ty jeden naprawdę mnie rozumiesz", mając na myśli sławę, którą wtedy cieszył się już także Green Day.