Na początku lat osiemdziesiątych w borykającej się z gigantycznym bezrobociem i kryzysem gospodarczym. Strajkom i niepokojom społecznym towarzyszył rozkwit muzyki, która wyrażała i kanalizowała skrajne emocje. Obok punk rocka pojawiła się nowa fala brytyjskiego heavy metalu, z której wyrósł między innymi Iron Maiden, Wolfsbane, Jaguar, Motorhead i Venom.
Wśród nich pojawił się także TANK, który zapoczątkował Alasdair Mackie "Algy" Ward. Zaczynał jednak wcześniej, jako basista punkowej kapeli The Saints.
Zagrał na dwóch albumach grupy, a następnie „przeskoczył” do klasyka punkowej sceny: The Damned. Tu jednak nie zagrzał za długo miejsca, ze względu na tarcia z perkusistą grupy Ratem Scabies.
Wreszcie nadeszły lata 80-te i Algy, zainspirowany stylem i grą Lemmy’ego z Motorhead, zakłada TANK. Przetaczająca się przez brytyjskie kluby nawałnica nowej fali heavy metalu przyniosła nam mnóstwo świetnych grup, z których niestety wiele nie przetrwało. TANK nie dość, że doskonale wpisał się w panujący trend, to stworzył własną jakość.
Żegnając kolegę ze sceny i studia Mick Van Tuckerberg napisał: „Zostanie za Ciebie wzniesione dzisiejszego wieczoru szkło…” Zdecydowanie się należy, Algy niezależnie od tego, że po latach świetności heavy metal wrócił do podziemia, trzymał się swojej drogi, a ostatni album ze swoim udziałem wydał w 2018 roku. Nagrał, zaśpiewał i wyprodukował go samodzielnie.