Nie da się ukryć, że zespół Tool nie spieszy się z wydawaniem nowej muzyki. Choć grupa jest obecna na rynku już od trzydziestu pięciu lat, to ma na swoim koncie zaledwie... pięć płyt. O ile w latach 90. formacja trzymała się dość stałego w świecie muzyki schematu wydawania nowości co 2-3 lata, o tyle na następcę albumu Ænima z 1996 roku fani i fanki grupy czekali już pięć lat.
Prawdziwy, dość niechlubny, rekord grupa osiągnęła przy okazji ostatniej płyty. Piąte studyjne wydawnictwo Toola, zatytułowane Fear Inoculum, ujrzało światło dzienne po... trzynastoletniej przerwie! Projekt spotkał się z ciepłym przyjęciem fanów i krytyków, podbił listy przebojów na całym świecie, sprzedając się w tysiącach egzemplarzy, a do tego zapewnił zespołowi czwartą w karierze statuetkę Grammy. W ubiegłym roku minęło więc już pięć lat od premiery Fear Inoculum i choć muzycy zespołu co i rusz poruszają w wywiadach temat muzycznych nowości, to nic nie wskazuje na to, by te miały ujrzeć światło dzienne w najbliższym czasie.
Muzyka do spa?
Wydaje się, że piąta płyta Toola powszechnie uznawana była raczej za sukces i wydawnictwo na poziomie. Zupełnie inne zdanie na ten temat ma Jamey Jasta, frontman grupy Hatebreed. W rozmowie z This Day In Metal muzyk powiedział, że według niego ostatni album grupy brzmi niczym podkład muzyczny, idealnie pasujący do tego, by puszczać go w salonach spa. Jak mówi, tak naprawdę od lat nie może się przekonać do brzmienia formacji, choć dodaje przy tym, że słuchając różnych kompozycji słyszy w nich pewną dozę muzycznego geniuszu.
Dalej Jamey wspomina, że bardzo chciał zaprosić do swojego podcastu frontmana Toola, Maynarda Jamesa Keenana, rzecznik artysty przekazał jednak, że ten nie chce rozmawiać o zespole, a jedynie o swojej winiarskiej pasji. Jasta mówi, że od początku wydawało mu się, że nie wyjdzie z tego zbyt udany epizod i wycofał zaproszenie, dodaje jednak, że kto wie, czy nie uda mu się porozmawiać z Keenanem w innej sytuacji.