Rockoskop: Prześwietlamy dyskografię zespołu Hey
Mało która grupa ma taką pozycję na scenie jak Hey. Szczecińska formacja zaczynała jako kolejny uskrzydlony marzeniami garażowy skład z nieśmiałą wokalistką, a dziś to muzyczna instytucja, której każdy koncert ściąga tysiące fanów. Jak wyglądała ich muzyczna droga na szczyt?
Rockoskop: Prześwietlamy dyskografię zespołu Hey
Już od pierwszego albumu skradli serca zbuntowanych dzieciaków, ale pozostanie przy swoim i muzyczna niezależność były wyborem trudniejszej drogi dla grupy. Hey nie kłaniał się modom, zawsze starał się robić swoje. Po latach zaprocentowało to wiernością całego pokolenia wychowanych na tej muzyce fanów. Zapraszamy w podróż przez płyty Hey!
Fire
Najpierw Hey zdobył nagrodę dziennikarzy na festiwalu w Jarocinie, a gdy wydał swój pierwszy album ruszyła lawina! Wraz z pozytywnymi recenzjami i koncertami narodziła się prawdziwa heyomania fanów grupy. Pierwsza płyta utrzymana jest w klimacie amerykańskiego grunge'u z polskimi tekstami. Ich siła jest równie wielka jak samej muzyki. To tutaj pojawiły się nieśmiertelne piosenki: "Teksański", "Zazdrość" oraz "Moja i Twoja nadzieja".
Ho!
Druga płyta spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem, choć nie powtórzyła sukcesu "Fire". Nie zmienia to faktu, że sprzedała się w wystarczającym nakładzie do zdobycia trzech platynowych płyt ("Fire" miał 4), a to wynik, o którym marzy każdy muzyk i wydawca. Okładka zwiastowała kontynuację drogi grunge'owej z nawiązującą do rdzennych plemion Ameryki Północnej estetyką. Znajdziecie tu między innymi "Ho", "Ja Sowa" oraz przejmujące "Misie".
? czyli Znak zapytania
"?" to album, który został złożony z materiału EPki "Heledore" oraz dopisanymi nowymi utworami. W tym czasie managment i wydawca próbuje wypromować grupę za granicami kraju, Hey zagra nawet w legendarnym punkowym klubie CBGB's. Efekty tej promocji będą jednak mizerne, a narosłe problemy między zespołem na menadżerami doprowadzą do odejścia ze stajni Izabelin Studio. W Polsce za to grupa wciąż mogła liczyć na wiernych fanów. Z płyty "?" pozostanie choćby świetny "List".
Karma
Album wydany już pod szyldem Mercury Records był otwarciem nowego rozdziału w historii grupy. Promował go teledysk do piosenki "Że" z najbardziej charakterystycznym rytmem lat 90-tych. Drugi najpopularniejszy rytm rodem ze sceny drum and bass otwiera "Dość poważnie". Okładka nawiązuje do estetyki hippisów i kolorów rastamanów. Tymczasem otwierającym płytę "Zakochanym" daleko do ciepłego reggae. Nosowska, jak zawsze, dotyka tekstami w miejsca nikomu nie obce, ale i rzadko przyjemne. W autobiograficznej"Kataszy" sama na sobie przeprowadza wiwisekcję. Jasna okładka, mroczna zawartość. Jak u wielu ludzi, których widujemy codziennie na ekranach i w gazetach.
Hey
Zatytułowany po prostu "Hey" album został wydany na CD w ośmiokątnym opakowaniu i bardzo wyróżniał się na sklepowych półkach. Choć epoka grunge'u i gitarowego rocka już zmierzała ku końcowi, a rodził się prymat hip-hopu, Hey gra dalej swoje. Otwieracz jest mocny, "Jeśli Łaska" to idealny kawałek do skakania na koncercie lub na łóżku we własnym pokoju. To dobra i rzetelna płyta, z bardzo ciekawym coverem "To co czujesz, to co wiesz" Brygady Kryzys. To ostatni album, przy którym grupa współpracowała z Mercury Records i Universal Music Polska, a także pożegnalna płyta Piotra Banacha, który po jego nagraniu odszedł z kapeli.
[sic!]
Wielu stawiało krzyżyk na kapeli szczególnie, że w międzyczasie Katarzyna Nosowska nagrała solową płytę i zarówno ona jak i Piotr Banach mówili o wypaleniu oraz zawodzie showbiznesem. W 2001 przyszedł jednak czas płyty "[sic!]". Znów świetny, gniewny początek w postaci kawałka "Antiba". To inny Hey, którego styl muzyczny definiowany jest przez gitarzystów: Marcina Żabiełowicza i Pawła Krawczyka. Choć minęły lata, to tytułowy utwór z tego krążka wciąż hula po stacjach radiowych i radzi sobie doskonale! Do tego także bardzo udany "Cisza, ja i czas". Nowe otwarcie w Hey wyszło zupełnie dobrze.
Music Music
Dwa lata po "[sic!]" ukazuje się jego następca. Ciekawostką jest okładka przedstawiająca instalację z plasteliny oraz fakt, że wszystkie utwory na płycie zaczynają się na literę 'M". Do gitarowego brzmienia dochodzą syntezatory, dodając lekkiej oniryczności piosenkom. Tutaj niekwestionowanym hitem jest "Muka!". Od grunge'owych korzeni grupa się oddaliła już bardzo daleko, ale rocka się wciąż trzyma, może troszkę bliżej brytyjskich zespołów.
Echosystem (Theory & General Theses of the Concept of Echosystem)
To powrót grupy do dawnej świetności, przynajmniej jeśli chodzi o sprzedaż, bo znów udało się osiągnąć platynową płytę. A jak jest muzycznie? Bliżej brit-rocka niż dawnego grunge'u (choć w "Luli lali" jest niczym w Seattle!), ale na wysokim poziomie. Teksty Nosowskiej niezmiennie świetne. Ci, którzy cenili Hey na poprzednich albumach nie powinni być zawiedzeni.
Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!
Po udanym "Echosystemie" grupa utrzymuje się na fali wznoszącej i album "Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!" jest tego dowodem. Grupa zgarnęła za niego podwójną platynę. Premiera singla "Kto tam? Kto jest w środku?" miała miejsce w radiu Eska Rock i okazało się to najlepszą wróżbą!
Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan
Album wydany przez Supersam i dystrybuowany przez Mystic potwierdza niezależność Hey od zmieniających się trendów. W piosenkach jest coraz więcej eksperymentowania z rytmiką i elektroniką, ale sprzyja to budowaniu wraz z tekstami atmosfery między refleksją i nostalgią. Hey już dawno dojrzał i dorósł, a od rozbrykanych dzieciaków w wyciągniętych swetrach i flanelowych koszulach dzieli ich cała epoka. Bardzo ciekawy jest singiel ""Do Rycerzy, do Szlachty, do Mieszczan", który jest raczej alternatywnym popem niż rockiem, ale w naprawdę dobrym gatunku.
Błysk
Kolejna zmiana barw i współpraca z Kayaxem wyszła Hey na dobre. Tytułowy singiel z teledyskiem, w którym wystąpił Marcin Dorociński przyjął się bardzo dobrze. W 2017 roku jednak zespół zdecydował się na zawieszenie działalności, na szczęście jednak nie rozpad. Od tego czasu wracał na jednorazowe jubileuszowe koncerty, a my trzymamy kciuki by jeszcze zaskoczył nas kolejnymi płytami!