
Sprawdź w galerii >>>

17. Dance of Death (2003)
Już ponad dwadzieścia lat minęło od premiery tego albumu, a okładka Dance of Death wciąż wywołuje... ciarki żenady. Nic dziwnego, że autor całości – David Patchett – nie chciał, aby jego nazwisko pojawiło się w książeczce do płyty. Wszystko przez błędy, które widać na pierwszy rzut oka (stopa dziecka wcina się w bok psa, postać na pierwszym planie, po prawej stronie, wygląda jakby miała złamany kark).

16. Virtual XI (1998)
Sama zawartość muzyczna albumu Virtual XI nie jest zbytnio przekonująca. Okładka prezentuje się jednak... jeszcze gorzej. Jedenasty krążek Iron Maiden obracał się w tematyce piłkarskiej. Do dziś jednak nie rozumiem, po co na siłę został umieszczony na grafice mecz piłkarski. Bez postaci z hełmem VR również można byłoby się obejść. Sam Eddie naprawdę by wystarczył!

15. The Final Frontier (2010)
Melvyn Grant w 2010 roku postanowił przenieść się w czasie. A konkretnie do przyszłości. Pomysł ogólnie nie był zły (Eddie chce pożreć martwych kosmonautów na pokładzie zniszczonego statku). Jest tylko jedno "ale". Maskotka zespołu jakoś taka mało "maidenowa" na okładce The Final Frontier. I znów się zgadza: płyta przeciętna, to i szata graficzna nie "dojechała".

14. The X Factor (1995)
Odejście Bruce'a Dickinsona z zespołu sprawiło, że druga połowa lat dziewięćdziesiątych była ciężka dla zespołu. Eddie, jak widać, też nie miał lekko. Hugh Syme, który wcześniej współpracował chociażby z Rush, postanowił popastwić się mocniej nad maskotą IM. Ponownie Eddie został poddany lobotomii. Okładka The X Factor była na tyle realistyczna (i drastyczna), że grupa ostatecznie wydała album z dwustronną szatą graficzną.

13. No Prayer for the Dying (1990)
Rodowi Smallwoodowi – menadżerowi Iron Maiden – niezbyt podobała się okładka, która powstała z myślą o No Prayer for the Dying. Wszystko przez postać grabarza, którego Eddie, wychodzący z grobu, trzyma za gardło. Rzeczywiście, nie był to najszczęśliwszy pomysł. Dlatego zdecydowanie lepiej prezentuje się odświeżona wersja z 1998 roku. Maskotka IM zyskała jeszcze mocniejszy demoniczny wizerunek (odcień niebieskiego też podkręcono), ponadto na tablicy na grobowcu dodano napis.

12. Senjutsu (2021)
Za okładkę, ostatniego jak dotąd, albumu Żelaznej Dziewicy odpowiada Mark Wilkinson. Grupa, podobnie jak w przypadku wcześniejszej płyty, postawiła ostatecznie na prostotę. Widzimy w tym przypadku Eddiego przebranego za samuraja, którzy trzyma katanę. To japoński miecz, który charakteryzuje się zakrzywionym ostrzem. Całość może nie powoduje opadu szczęki, ale trzyma solidny poziom!

11. The Book of Souls (2015)
W sumie mógłbym powtórzyć to, co napisałem przy okazji krążka z 2021 roku. Czasem mniej, znaczy lepiej. Choć nie ukrywam, że byłem przy okazji premiery The Book of Souls zaskoczony dość ascetyczną okładką. Mark Wilkinson zaproponował Eddiego jako wojownika Majów. I to by było na tyle. Żadnych smaczków w tle, do których w przypadku Iron Maiden się naprawdę przyzwyczailiśmy. Mnie to jednak zupełnie nie przeszkadza!

10. Iron Maiden (1980)
Na okładce debiutanckiego krążka Iron Maiden spogląda na nas Eddie dość... niewinny. Dodałbym nawet, że maskotka zespołu na albumie z 1980 roku wygląda na lekko przestraszoną istotę. Derek Riggs nie kombinował przesadnie na początku współpracy z grupą. Charakterystyczny murek, kosz na śmieci, latarnia i wyrazisty księżyc. Moim zdaniem: cały czas ma to swój urok!

9. A Matter of Life and Death (2006)
Nie każdy o tym pamięta, ale okładkę do A Matter of Life and Death stworzył Tim Bradstreet, amerykański artysta, który zasłynął chociażby, dzięki komiksom z serii Punisher. Tematyka wojenna przebija się mocno na wspomnianym albumie. Nic więc dziwnego, że właśnie w tym kierunku poszedł autor. Eddie stoi na czele armii umarłych. Całość ma tylko jeden minus – maskotka zespołu nie została wyeksponowana w odpowiedni sposób.

8. Piece of Mind (1983)
W latach osiemdziesiątych, praktycznie, każda okładka Iron Maiden robiła ogromne wrażenie. Niestety, nie wszystkie mogły znaleźć się w TOP3. Ta z Piece of Mind ląduje "tylko" na ósmym miejscu. W 1983 Riggs zaprezentował Eddiego w kaftanie bezpieczeństwa jako pacjenta zamkniętego w zakładzie psychiatrycznym, który ma za sobą lobotomię, kontrowersyjną procedurę chirurgiczną. W ten właśnie sposób w przeszłości leczyło się schizofrenię lub inne poważne zaburzenia natury psychicznej.

7. Seventh Son of a Seventh Son (1988)
Siódmy album, siódemki w tytule i... siódma pozycja w niniejszym rankingu. Jak mawia klasyk: nie ma przypadków, są tylko znaki. Od Eddiego w krainie lodowców, z dzieckiem w łonie matki w lewej ręce, bije ogromna tajemniczość. No i oczywiście, wszechobecny, chłód (bryyy!). Ponadro Riggs postanowił obciąć trochę Eddiego, dzięki czemu – jak sam przyznawał w wywiadach – maskotka Iron Maiden wygląda "jakoś nieprzyjemnie". Nie zmienia to faktu, że okładka Seventh Son of a Seventh Son cały czas robi ogromne wrażenie!

6. Brave New World (2000)
W 2000 roku, w wielkim stylu, formacja Iron Maiden wróciła na rynek. I to ponownie z Bruce'em Dickinsonem i Adrianem Smithem na pokładzie. Moc biła także z okładki Brave New World. Nawiązanie do futurystycznego świata było wręcz obowiązkowe ze względu na tytuł zaczerpnięty ze słynnej powieści Aldousa Huxleya. Nad miastem góruje Eddie, w tym przypadku w roli wielkiej burzowej chmury. Pamiętam doskonale, że kiedy – jako dzieciak – po raz pierwszy zobaczyłem tę okładkę, miałem ciarki na całym ciele.

5. Fear of the Dark (1992)
Pewnie dla wielu osób, tak wysoka pozycja Fear of the Dark w niniejszym zestawieniu może być pewnym zaskoczeniem. Uważam jednak, że to dość niedoceniane dzieło autorstwa, wspomnianego już, Melvyna Granta. Nie miał on łatwego zadania, gdyż musiał wejść w buty Dereka Riggsa, który przez pewien moment nie współpracował z Iron Maiden. Eddie wyrastający z drzewa? Brzmi dziwnie, ale efekt przerósł oczekiwania. To kultowy wzór. Wystarczy przyjrzeć się koszulkom fanów na koncertach. Oni chętnie wybierają okładkę albumu z 1992.

4. Killers (1981)
W porównaniu do debiutu, Eddie stał się o wiele groźniejszym stworzeniem. Jest tytułowym "zabójcą", który chętnie po mieście porusza się z zakrwawioną siekierą w ręku. I nie ma litości dla swoich ofiar (co widać doskonale na okładce Killers – ręka "błagająca" o życie). Riggs był mistrzem w dodawaniu smaczków okładkom Iron Maiden. W tle dostrzeżmy słynny pub Ruskin Arms, w którym występowali muzycy, oraz... sex shop.

3. The Number of the Beast (1982)
Rok 1982 był kluczowy dla brytyjskiej grupy. Do składu dołączył właśnie wokalista Bruce Dickinson. A na rynku ukazał się fantastyczny album The Number of the Beast z... równie fantastyczną okładką. Eddie, w piekle, trzyma diabła na sznurkach niczym marionetkę. To jest dzieło legendarne, na którym maskotka IM prezentuje się przepotężnie. Na pierwszym wydaniu płyty tło było niebieskie. Na reedycji z 1998 zmieniono je. Stało się szare.

2. Powerslave (1984)
Nie da się ukryć, że krążek Maidenów z 1984 roku, zatytułowany Powerslave, zdobi monumentalna okładka. Derek Riggs stworzył dzieło zniewalające, które przenosi nas do starożytnego Egiptu. Eddie-faraon siedzi dumnie na tronie. Towarzyszą mu Sfinksy oraz Anubisy. Z kolei do wnętrza piramidy udają się ludzie niosący trumnę. Warto z bliska przyjrzeć się tej okładce, ponieważ autor zostawił kilka ciekawych smaczków (np. kultowy napis "Indiana Jones Was Here – 1941").

1. Somewhere in Time (1986)
Niekwestionowany numer jeden. Okładka zrealizowana do Somewhere in Time ma tyle szczegółów, że głowa mała. Zacznijmy jednak od Eddiego. Muzycy Iron Maiden zażyczyli sobie od Riggsa szatę nawiązującą do filmu Łowcy Androidów z 1982. Patrząc na maskotkę, bliżej jej do Terminatora. Największą "robotę" odgrywają jednak symbole nawiązujące do historii zespołu. Akcja dzieje się na ulicy Akacjowej (22 Acacia Avenue), zegar wskazuje 23:58 (2 Minutes to Midnight), posilić się można w restauracji Ancient Mariner Seafood Restaurant (Rime of the Ancient Mariner), z kolei napić w barze o nazwie Aces High, w dodatku w tle, z nieba, spada Ikar (Flight of Icarus). To jednak tylko mała cząstka. Arcydzieło przez duże "A".