Najlepsze zagraniczne albumy 2024
Sprawdź w galerii >>>
15. IDLES - "TANGK"
Dziś niemal wszyscy z uporem maniaka powtarzają, że rock umiera i nic już nie jest w stanie mu pomóc. Na to cali na biało wchodzą ILDES ze swoim wybuchowym krążkiem TANGK, który pokazuje, że dziś rocka można interpretować na różne sposoby, a kluczem jest niebanalność. Muzycy zgodnie twierdzili, że chcą, aby za sprawą ich piątej studyjnej płyty świat zaczął tańczyć - nie wiem, jak Was, ale mnie namówili! Różnorodny muzycznie, emocjonalny, dopracowany pod względem techniczno produkcyjnym, a przy tym w jakiś sposób beztroski i porywający. O IDLES będzie tylko coraz głośniej - wspomnicie moje słowa. (Domi)
14. Kim Gordon - "The Collective"
Kim Gordon wydała swój drugi solowy album - i jeszcze bardziej pokazała, że idealnie pasuje do niej określenie performerka. Ikona Sonic Youth naprawdę jak ryba w wodzie czuje się w dźwiękach nieoczywistych, których motyw przewodni jest jeden - mocny, porywający beat. Gordon nie nagrała zwykłej płyty - ona stworzyła cały, wyjątkowy projekt, zgodny z nią samą i jej artystyczną wrażliwością. (Domi)
13. The Last Dinner Party - "Prelude to Ecstasy"
Brian May nazwał je swoim ulubionym współczesnym zespołem rockowym. Nie da się ukryć, że na swoim debiucie Panie z The Last Dinner Party mocno nawiązują do tych najgłębszych korzeni brytyjskiej muzyki i to właśnie to okazało się być ich przepisem na sukces. Prelude to Ectasy to debiut, którego tytuł zdaje się być piękną wróżbą tego, jak dużego szumu jeszcze ta grupa może w świecie muzyki zrobić - i będący świetną tego zapowiedzią. (Domi)
ZOBACZ TAKŻE: Recenzja albumu
12. Deep Purple - "=1"
Oczywiście, że ostatni album Deep Purple nie sprawi, że bieg historii muzyki rockowej ulegnie nagle zmianie. Legendarna brytyjska formacja swoje dla gatunku zrobiła już dawno temu. Teraz muzycy czerpią radość ze wspólnego grania. I to słychać na =1, pierwszym krążku nagranym z gitarzystą Simonem McBridem w składzie. Obcowanie z tym albumem może przynieść naprawdę wiele przyjemności. Jest to bez wątpienia jeden z najrówniejszych krążków legendarnego zespołu w XXI wieku. (Szymon)
ZOBACZ TAKŻE: Recenzja albumu
11. Nick Cave and The Bad Seeds - "Wild God"
Nick Cave & The Bad Seed to zespół, który jak żaden inny dziś jest w stanie dotrzeć w te najgłębsze zakamarki ludzkiej duszy. Album Ghosteen mnie zachwycił, był moją płytą jesieni 2019 roku, jednak Wild God to zupełnie inny, jeszcze wyższy poziom gry na emocjach słuchaczy i słuchaczek. Cave dziś jest niczym muzyczny prorok, który porywa i prowadzi tłumy, opowiadając im o swoich życiowych rozterkach. Od lat artystę wręcz otacza śmierć - na Wild God zdaje się on być już ze startą pogodzony, o czym mówi szczerze i nie bez bólu. To chyba właśnie za to, za tak otwarte podejście do odbiorców, wiarę w ich inteligencję, Cave jest tak bardzo ceniony. (Domi)
10. Bruce Dickinson - "The Mandrake Project"
W ostatnich latach Bruce Dickinson poświęcał czas przede wszystkim na nagrywanie i koncertowanie z Iron Maiden. W końcu jednak wokalista znalazł moment, aby dokończyć długo oczekiwany solowy album (pierwszy od 2005 roku!). Bardzo dobrze, że się do tego na poważnie zabrał, bo The Mandrake Project to krążek intrygujący i mocno eklektyczny. O nudzie nie ma więc mowy. Zagłębianie się w ten materiał sprawiło mi więcej radości niż, co piszę z bólem serca, poznawanie trzech ostatnich studyjnych albumów Żelaznej Dziewicy. (Szymon)
ZOBACZ TAKŻE: Recenzja albumu
9. Jerry Cantrell - "I Want Blood"
W obozie Alice in Chains nastała cisza wydawnicza (przypomnę tylko, że ostatni krążek grupy ukazał się w 2018). Uaktywnił się za to lider Jerry Cantrell. Jego czwarty solowy krążek - zatytułowany I Want Blood - jest mroczny i oferuje sporo znakomitych riffów. Muzyk nie zapomniał także o tym, żeby do tego wszystkiego dołożyć odpowiedni pierwiastek przebojowości. Warto również wspomnieć, że do studia Cantrell zaprosił wspaniałych gości (na płycie słyszymy m.in. Duffa McKagana czy Roberta Trujillo). (Szymon)
8. Linkin Park - "From Zero"
W 2024 roku stało się coś, co jeszcze do niedawna wielu i wiele miało za coś niemożliwego - a jednak. Linkin Park powróciło w nowym składzie, z prowadzącą ich Emily Armstrong ze swoim ostrym, wywołującym ciarki wokalem. Wszystko zadziało się w sposób dynamiczny, a już dwa miesiące później ukazał się album "nowego" Linkin Park. From Zero to świadectwo wysokiej formy zespoły, ich miłości do muzyki i fanów i sygnał, że zdecydowanie jest on jak najbardziej gotowy wrócić na światowe. sceny. (Domi)
ZOBACZ TAKŻE: Recenzja albumu
7. St. Vincent - "All Born Screaming"
Niektórzy mówią o niej, że jest wizjonerką i coś naprawdę w tym jest. St. Vincent to jedna z najbardziej cenionych w Stanach Zjednoczonych artystek solowych, która do tego odważnie eksperymentuje, przekracza muzyczne granice. Na All Born Screaming Anne, po romansie w funkiem i popem w stylu retro, wraca do szeroko pojmowanych rockowych klimatów - i robi to genialnie! (Domi)
6. David Gilmour - "Luck and Strange"
Pan David Gilmour kazał na siebie czekać aż dziewięć lat, wiadomo jednak, że było warto. Luck and Strange to koleje muzyczne arcydzieło legendy Pink Floyd, dowód na to, jak wartościowym jest artystą i jak wiele na przestrzeni lat wniósł do świata muzyki. Pełne refleksji, rozmyślań nad przemijaniem wydawnictwo jest równocześnie niczym oda do najlepszych wydawnictw brytyjskiej grupy z Wish You Were Here na czele. Obiecywał, że materiału powstało tak dużo, że na nową płytę nie trzeba będzie długo czekać - taką mam nadzieję! (Domi)
ZOBACZ TAKŻE: Recenzja albumu
5. Vampire Weekend - "Only God Was Above Us"
Panowie z Vampire Weekend na swojej piątej płycie pokazali, że dojrzali. Only God Was Above Us to ich najlepszy do tej pory album, najbardziej szczery, a przy tym pełen uczuć, które trafiły prosto do serc milionów słuchaczy na całym świecie. Nie dziwi mnie w ogóle, że dziś w tej amerykańskiej formacji dostrzega się kolejnych kandydatów na stadionowe gwiazdy - jeśli na kolejnych projektach będą podążać tą ścieżką, mają na to bardzo duże szanse. (Domi)
4. Judas Priest - "Invincible Shield"
Nie da się ukryć, że Bogowie Metalu mocno odżyli, dzięki dołączeniu do składu gitarzysty Richiego Faulknera w 2011 roku. Invinicible Shield to kolejny dowód na to, że formacja Judas Priest - mimo upływu lat - wie doskonale, jak nagrać bardzo dobry, mocno energetyczny, album i jednocześnie nie odcinać zbyt dosłownie kuponów od przeszłości. Klasyczny metal cały czas ma się dobrze. To może wyłącznie cieszyć! (Szymon)
ZOBACZ TAKŻE: Recenzja albumu
3. Fontaines D.C. - "Romance"
O przyszłość rocka nie trzeba się martwić, dzięki takim zespołom, jak m.in. irlandzki Fontaines D.C., który na rynek muzyczny wszedł z drzwiami oraz futryną. Bez dwóch zdań: to jeden z najciekawszych przedstawicieli (wciąż jeszcze) młodego pokolenia. Krążkiem Romance, czwartym w dorobku, muzycy potwierdzili, że w głowach mają mnóstwo ciekawych pomysłów, którymi chcą podzielić się ze światem zewnętrznym. I zapewne nie powiedzieli ostatniego słowa... (Szymon)
ZOBACZ TAKŻE: Recenzja albumu
2. Jack White - "No Name"
Jack White dość niespodziewanie w 2024 wydał kolejny solowy album, który - w porównaniu do trzech poprzednich - jest mniej eksperymentalny. Muzyk na No Name postawił na sprawdzone patenty. Efekt? Naprawdę rasowy rockowy krążek, na którym nie brakuje przebojowych petard idealnych na koncerty. Mr Dżek stoi na straży tradycji i chwała mu za to. W końcu: jeśli coś działa, to po co na siłę to zmieniać? (Szymon)
1. The Cure - "Songs of a Lost World"
Aż 16 lat czekaliśmy na kolejny album od formacji, na której czele stoi charyzmatyczny Robert Smith. Taka przerwa z pewnością zasiała ziarenko niepewności w głowach wiernych fanów. Na szczęście, grupa The Cure nie zawiodła oczekiwań. Songs of a Lost World to kolejna perła w dyskografii Brytyjczyków. Oczywiście, muzycy nie odkrywają tutaj nowych lądów, ale przecież nie muszą tego robić. Bo tylko oni potrafią nagrywać takie "smuty" łapiące mocno za serce. Od pierwszego przesłuchania... (Szymon)
ZOBACZ TAKŻE: Recenzja albumu