
10 zaskakująco małych koncertów wielkich kapel. Sami chcieli!
Duże tłumy, czy małe – dobra kapela z każdego wieczoru zrobi wiekopomne wydarzenie! A czasem nawet najwięksi wolą wystąpić w malutkim lokalu by być dosłownie oko w oko z tymi, dla których od wielu lat tworzy.
Metallica
Ta kapela potrafi zapełnić każdą arenę, choć kiedyś dla frajdy zrobili konkurs, gdzie można było wygrać ich koncert w swoim mieszkaniu. W 2016 roku zagrali koncert w Londynie, gdzie przecież nie brakuje ich fanów. Tym razem na koncercie było tylko 850 osób. Dlaczego? Zespół sam o tym zdecydował, chcąc z okazji wydania 10. płyty zagrać w małym klubie i przywołać dawną atmosferę swoich występów.
Iron Maiden
Tysiąc osób dla kapeli, która zgromadziła rekordowe 100 tysięcy fanów na Monsters Of Rock to niezbyt wiele. W 1988 roku grupa miała już mocną pozycję na rynku. Trzy dni przed występem na festiwalu zagrali na rozgrzewkę w Queen Mary’s College dla "malutkiej" grupy tysiąca fanów.
Slipknot
W styczniu 2020 roku zagrali w studiu BBC dla zaledwie 220 ludzi. Pamiętając ich imponującą oprawę na wielkich koncertach z zaskoczeniem ogląda się takie wydanie tej grupy.
Avenged Sevenfold
Amerykańscy metalowcy wcale nie musieli grać na małej imprezie w Halloween w 2013 roku, bo w tym samym czasie zapełniali już wielkie hale. Jednak dla czystej zabawy wystąpili i nawet część składu się poprzebierała! Grali dla 200 osób, ale starali się jak dla 20 tysięcy.
Van Halen
Ten koncert można nazwać po prostu ekskluzywnym. Gdy w 2012 grupa ponownie się zeszła nie musiała obawiać się o publiczność, a jednak zagrała malutki koncert w nowojorskiej knajpie Cafe Wha? dla 325 osób. Wśród publiczności nie brakowało gwiazd telewizji i celebrytów.
Nine Inch Nails
Trent Reznor i jego industrialowa ekipa w 2013 roku zagrała dla zaledwie (jak na nich) 800 osób w londyńskim dawnym kinie Scala. Był to pierwszy od czterech lat występ i fani walczyli o bilety jak głodne lwy.
Bring Me The Horizon
Kolejna grupa, która raczej nie musi grać w małych klubach, bo z łatwością zapełnia stadiony. Tymczasem w 2015 roku wystąpili w londyńskim House Of Vans dla 850 fanów. Mało? Może, ale klimat niezapomniany.
Mötley Crüe
W 2023 roku, na dzień przed występem na Stadionie Wembley, który mieści 90 tysięcy osób, zagrali dla zaledwie 500. Występ w klubie Underworld był najmniejszym koncertem na Wyspach w historii kapeli, ale tu rozmiar okazał się nie mieć znaczenia i wyszło bardzo dobrze.
Machine Head
Znów Londyn, tym razem 2002 roku i zespół, który w tamtych czasach chciał naśladować każdy metalowiec z gitarą w Europie i USA. Machine Head byli objawieniem, a jednak zagrali w ciasnym klubie Garage dla 600 osób. Efekt? Energią możnaby napędzić niejeden potężny agregat!

Alice Cooper
To jedyna historia, gdy mały koncert nie był wyborem, a przykrą niespodzianką.
Mistrz shock rocka dostał przysłowiowy kubeł zimnej wody na głowę w... Polsce. Na jego koncert w 1997 przyszło ponoć około 200 osób, a był już przecież wtedy legendą rockowej sceny. Co było przyczyną? Mówi się o niewystarczającej promocji, choć my pamiętamy spoty w polskiej muzycznej telewizji Atomic TV. Nie miała ona jednak wystarczająco dużego zasięgu. O koncercie tak pisał Tomasz Beksiński na łamach "Tylko Rocka" w październiku 1997:
"Na koniec wypada mi jeszcze podziękować wszystkim głuchym raperom i pozbawionym smaku amatorom muzycznych zgrzytów i jazgotów, że nie przyszli na koncert do Colosseum. Dzięki czemu mogłem stanąć trzy metry od sceny i delektować się Muzyką. Nikt nie wtykał mi łokcia w bok, nikt nie właził na plecy, nikt nie popychał. Było kulturalnie i rockowo zarazem. Steven! Come home…"